- Spać mi się chce.
Powiedziała już spokojniejszym głosem.
- Poczekaj na Lewisa. Zaraz będzie.
- Nie dzwoniłam do niego... Powinnam?
- Już mu napisałem żeby przyjechał.
- Będę lecieć, muszę położyć synka.
Cindy się do mnie uśmiechnęła. Pokiwałem głową.
- Do jutra.
- O tej samej porze.
Zaśmiała się, a ja tylko uśmiechnąłem, znowu przenosząc wzrok na zachodzące słońce. Niebo jest aż różowe.
- Co robisz?
Sarah spytała.
- Leżę na plaży. A ty rozumiem że dalej siedzisz w studiu tatuażu.
- Mhm... Zaraz pójdę spać.
- Postaraj się tam nie zasypiać.
- A kiedy wracasz? Tęsknię...
Uśmiechnąłem się, kręcąc głową. Miałem tu sobie wszystko przemyśleć, a ja jeszcze gorzej się wkopuję w relację z Sarah'ą. Kurwa, miałem na stałe wyjechać z Nowego Jorku ale jak mam ją tak zostawić?
- Wracam... - nie skracaj wyjazdu idioto - za tydzień.
No kurwa.
- To czekam... Upijemy się razem.
- Sarah do cholery.
Usłyszałem Lewisa, więc chciałem się już rozłączyć.
- Cole? Zostaniesz?
No kurwa.
- Hm? Nie idziesz spać?
- Chcę z tobą rozmawiać.
Ja pierdole.
- Mogę zostać.
Nic już się nie odezwała, ale i tak się nie rozłączyłem. Po chwili usłyszałem Lewisa.
- Zasnęła.
- Spoko, to dobrze. Jakim cudem się tak uchlała?
- Och, myślała że masz jakąś laske i poszła pić.
- Chwila, nie powiedziałeś jej że...
- Nie chodziło o Cindy, myślała że na tych Karaibach się zabawiasz z różnymi dziewczynami.
- Nie mogłeś jej powiedzieć że nic takiego nie robię?
- Mówiłem. Nakręciła się. Znasz ją.
- Taa... Znam.
- Ciesz się, jest cholernie zazdrosna.
- To już wiem.
Zaśmiałem się, tak samo i on.
Pov. Sarah.
Następnego dnia westchnęłam i złapałam się za głowę. Dość... Poczułam męski zapach perfum, więc się rozejrzałam i zobaczyłam że jestem w pokoju Cole'a. Co ja tu robię?
- Cole?
- Przypomnę ci że jest na Karaibach.
Lewis tu wszedł i się uśmiechnął.
- Dlaczego jestem w jego łóżku?
- Zasnęłaś, więc cię tu przyniosłem. Pamiętasz może co robiłaś?