~ dziesięć lat później ~
Weszłam do biurowca, prawie upuszczając wszystkie papiery i westchnęłam, przykładając telefon do ucha.
- Tak, mamo. Wszystko w porządku.
- Lewis do ciebie może przylecieć jeśli...
- Ha! Nie, dam radę. Mamo naprawdę radzę sobie świetnie.
- Zaraz będzie rocznica śmierci...
- Daj spokój, jestem już duża.
Dałam papiery mojemu szefowi i weszłam do swojego biura, a tu opadłam na krzesło i westchnęłam.
- Rozumiem, ale to dla ciebie zawsze ciężkie.
- Mhm, tak. Naprawdę dam radę. Lewis ma zostać u siebie i zająć się bachorem.
- Ten bachor jest u ich matki, i tak nie ma co robić.
- Mamooo! Naprawdę daje sobie radę. Jutro normalnie idę do pracy i jeszcze zmienia nam się szef. Podobno ten nowy jest totalnym dupkiem.
- Okej, dobrze. Ale Lewis przyleci.
- O mój boże dobra, niech sobie przylatuje. Ale bez bachora. Muszę lecieć bo mam spotkanie w ważnej sprawie.
- Kocham cię.
- A ja ciebie.
Wstałam i zdjęłam bluzę, kiedy ktoś tu zapukał.
- Sarah, pospie... Okej, przepraszam.
Szef się zaśmiał, więc założyłam koszulę i się uśmiechnęłam.
- Zaraz przyjdę. Muszę się przebrać.
- Wszystko okej? Jesteś strasznie roztrzepana.
- Tak, jest super. Moja współlokatorka się upiła i narobiła kłopotów u sąsiadów.
- Lena, tak?
- O, tak. Zapomniałam że ją poznałeś.
Jak nago łaziła po domu. Standard.
- Nie da się zapomnieć takiego spotkania.
Pokiwałam głową i się zaśmiałam, biorąc papiery i poszłam z nim do sali.
- Sarah! Szukałam cię!
Lara do mnie podbiegła, przez co zmarszczyłam brwi. Lara to moja przyjaciółka z pracy, jak zaczynałam to mocno mnie wspierała od początku i tak zostało.
- Mnie?
- Ten nowy szef jest tak cholernie przystojny. Mówię ci że będą z nim problemy.
- Przystojny, dupek i pewnie cholernie bogaty. Świetnie. Ideał!
Usiadłam na krześle, a ona się zaśmiała.
- Co nie?
- Ekhm, witam was.
Wszedł tu mega przystojny mężczyzna, przez co odchyliłam głowę. Kurwa. Kojarzę jego twarz.
- Koniec z plotka... Sarah.
Spojrzał na mnie, przez co zmarszczyłam brwi.
- No, tak. Sarah Gomez. Pan jest nowym szefem?
- Jak widać. Cole Lopez.
Wystawił do mnie rękę, przez co się cofnęłam, potykając o własne nogi i przewróciłam, wylewając na siebie wodę. Kurwa mać. Ja pierdole nie.