Pov. Cole.
Wszedł tu ojciec Sarah'y i się do mnie uśmiechnął. Ma dobry humor.
- I jak? Coś wiadomo? Sędzia coś mówiła?
- Sędzia nie, ale Sarah tak.
- Hm? Co?
Wyjął coś z teczki i położył na stoliku. To zdjęcie z USG...
- To...
- Tak, to wasze dziecko. Wiesz który miesiąc?
Zmarszczyłem brwi, patrząc na to.
- To na pewno nie jest pierwszy miesiąc. Dziecko jest za duże jak na pierwszy...
- Drugi miesiąc. Dziewiąty tydzień.
- Drugi i pół bardziej. O kurwa...
- Nie miała żadnych objawów?
- Nie. Kompletnie żadnych, dopiero ostatnio się zaczęły. Jak się trzyma? Rozmawiałeś z nią?
- Dała mi tylko to i się zamknęła w pokoju. Lewis mi tylko powiedział że ginekolog jej mówił, że musi więcej jeść, podobno ostatnio je bardzo mało. Poza tym wszystko w porządku.
- To dobrze... Widziałeś jej ręce?
- Dalej nie pokazała. Chodzi w bluzach.
Kiwnąłem głową, patrząc na zdjęcie. Tak cholernie chcę przy niej być... Ale nie pozwalają na telefony, odwiedziny, ani nic. Jedynie jej ojciec mi przekazuje informacje i to tyle.
- To nie twoja wina... To co się z nią dzieje. Nie obwiniaj się o to.
- Nie ma mnie przy niej.
- Nic na to nie poradzisz. Cole, siedzisz tu dla niej.
- Nie chcę wrócić i zobaczyć że ma całe pocięte ręce... A domyślam się że tak będzie.
- Postaram się żeby Ci pozwolili na telefon.
Kiwnąłem głową, a on się uśmiechnął. Nie jest tu najgorzej... Nie chodzi mi ze mógłbym tu zostać na zawsze, tylko po prostu ludzie mają do mnie szacunek. Pomogłem niektórym i przez to nawet jeśli ktoś coś na mnie gada, albo mi grozi, to jest pewne że zaraz dostanie od kogoś innego. Najlepszy jest Duży Mike. Ma żonę i dzieci, jest łysy, cały w tatuażach i ogólnie wielki. Śmiesznie się ogląda jak je swoje budynie. Ma na ich punkcie obsesję.
- Wiesz coś o rozprawie?
Spojrzałem na niego.
- Na razie nie. Podejrzewam że ją przesuną.
- Co? Na kiedy?
- Pewnie na za miesiąc. Staram się żeby tego nie zrobili, ale to nie jest proste. Jest dużo spraw. Udało się ciebie wcisnąć, ale chyba będą chcieli z tego zrezygnować.
- Ja pierdole.
W dniu rozprawy rano, wszedł do mnie strażnik i otworzył celę. O co chodzi? Rozprawa jest o piętnastej.
- Coś się stało?
- Możesz wykonać telefon.
- Zajebiście.
Poszedłem za nim i wykręciłem numer do Sarah'y. Proszę cię odbierz... Nie ma szans, nie odbierze. Kurrwaa. Przy ostatnim sygnale odebrała, przez co odetchnąłem.
- Halo?
Ma cholernie zmęczony głos...
- Sarah, wszystko okej?