- Lewis?
Maya na mnie spojrzała i położyła się obok.
- Daj spokój...
- Amy da sobie radę. To silna baba. W przyszłości będziecie się z tego śmiać. Pamiętasz jak ja nawiałam bo chciałam do braciszka?
- Pamiętam...
Uśmiechnąłem się, a ona się zaśmiała.
- Dobrze wam zrobi taki dystans przez kilka dni. Amy nie może wiecznie na tobie polegać.
- Ma tylko mnie.
- Wiem. Ale uwierz że da sobie radę i wytrzyma do poniedziałku.
- Chcę do niej pojechać.
- Mmm... Ja wiem. Widzę to. Możemy się napić, jeśli to ci pomoże.
- Nie ma tu nic.
- Zakosiłam Cole'owi butelkę wódki i wina. Im się raczej już nie przyda, skoro Sarah nie może pić.
- Racja.
Zaśmiała się i się na mnie położyła.
- To idziemy pić.
Pocałowała mnie i ze mnie zeszła.
- Ej Maya.
- No?
Spojrzała na mnie przy drzwiach.
- Jak powiedzieć Amy że Lena nie jest jej matką?
- Amy o tym wie. Po prostu uważa ją za swoją drugą mamę, bo nie ma prawdziwej, która by się nią zajęła i dała jej przykład.
Kiwnąłem głową, a ona się uśmiechnęła i z powrotem do mnie podeszła, siadając mi na kolanach.
- Nie przejmuj się... Amy naprawdę nie potrzebuje aż tak matki.
- Każde dziecko potrzebuje. Ojciec nie da tego samego.
- Ty dajesz. Widziałam jak ją pomalowałeś, a ona ciebie.
Szybko podniosłem na nią wzrok, a ona się zaśmiała. No nie wierzę kurwa że ktoś to widział.
- Oboje się z siebie śmialiście bo jedno i drugie nie potrafi używać kosmetyków, ale mimo wszystko Amy się podobało. Przybiegła później do mnie i powiedziała że tatuś jej zrobił makijaż.
- Zapomnij o tym co widziałaś.
- Wystarczasz jej jako ojciec i matka. Amy po prostu próbuje mieć taką osobę, ale wie że jej nie potrzebuje.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Zapisałam się na psychologię.
Tego się nie spodziewałem.
- Kiedy?
Zmarszczyłem brwi, a ona się uśmiechnęła, bawiąc moimi włosami na rękach.
- Trzy lata temu. Interesuje mnie to.
- Dlatego jesteś taka mądra. Każdy na psychologii jest mądry.
- Nieprawda. Mam w klasie takich idiotów że nie da się ich czasami słuchać. Śmieją się z różnych problemów innych. Jak mieliśmy praktyki, to byliśmy na kilka sesjach. Znaczy, to nie były praktyki, pokazywali nam jak to działa. Każdy z nas był przez cały dzień z psychologiem.
- I jak?
- Mi się bardzo podobało. Nawet doradziłam małżeństwu co mają zrobić i jednej dziewczynie też pomogłam. Ta psycholog powiedziała że jestem do tego stworzona i dostałam szósteczkę. Ale inni na przykład później jak wrócili, śmiali się z problemów ludzi. Jakby oni żadnych nie mieli.