Pov. Sarah.
Przytuliłam Cole'a, przez co zobaczyłam Lewisa z Mayą na piachu. O kuuurwaa. Wiedziałam! No dawaj pocałuj ją debilu.
- Ej piękna.
- Hm?
Spojrzałam na Cole'a, a on się zaśmiał i uniósł brwi.
- Wylałaś na mnie drinka.
Wytrzeszczyłam oczy, widząc zaplamioną jego białą koszulę.
- O mój boże przepraszam. Wezmę ją do pralni, czy coś. Zejdzie, prawda?
- Nie obchodzi mnie ta koszula. Możesz w końcu zrozumieć że nie musisz się tym przejmować?
- Fajnie wyglądasz w tych swoich koszulach i spodniach.
Zaśmiałam się, łapiąc górne guziki od koszuli, które chyba ja rozpięłam. Już słabo kontaktuję.
- Podoba mi się elegancki Cole... Ale to nie znaczy że nie kocham cię w dresie. Albo w łóżku.
Zmarszczyłam brwi, a on położył dłonie na moich biodrach i posadził mnie na krześle barowym, stając między moimi nogami.
- Upiłaś się.
- Mhm...
Pocałowałam go, a on westchnął, jeżdżąc dłonią po moich udach.
- Ej Cole... Dziękuję.
- Za co?
Zaśmiał się, więc się szeroko uśmiechnęłam, patrząc na niego.
- Że przy mnie byłeś i jesteś. I za to że zrobiłeś mi imprezę urodzinową. I też że po prostu jesteś. Naprawdę się cieszę.
- Uwielbiam jak jesteś pijana no kurwa.
- A ja nienawidzę.
Spojrzałam na Maya'ę i Lewisa, od razu rozchylając usta. Szybko im poszło, już się całują. Zajebiiiście.
- Co tam zobaczyłaś?
Cole chciał spojrzeć, ale mu na to nie pozwoliłam, od razu go całując. Nie zepsuje mi ich.
- Nie dam ci dzisiaj.
Uśmiechnęłam się dumna z siebie, a on rozchylił usta.
- Pamiętasz że to twoje urodziny? I że chyba...
- Mam okres.
- Nie pierdol głupot, kochanie. Okres masz pod koniec miesiąca. Jest początek.
- Wiesz, że czasami jest nieregularnie, albo...
- U nastolatków. Nie nabierzesz mnie na to. Wychowałem Maya'ę, ja z nią jeździłem po lekarzach i wiem że okres jest nieregularny u nastolatków.
- U dorosłych kobiet też!
- Jak masz jakąś chorobę, Sarah.
- Spierdalaj. Dzisiaj kulturalnie pożegnamy się przy moich drzwiach.
- Czyli moich od sypialni? A później rozumiem w łóżku.
Chcę z nim spać. Nawet bardzo. Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę, ale po chwili pokręciłam głową.
- Pod drzwiami mojego mieszkania.
- Jesteś niemożliwa. Jak sobie coś wymyślisz to nie odpuścisz
Po kilku godzinach Cole naprawdę mnie odprowadził pod moje drzwi bez jakiegoś wielkiego gadania.
- Dobranoc.