Na miejscu, jak wysiadłam z samolotu, ta pani do mnie podeszła jak ogarnęłam gdzie jestem. Nie wierzę...
- Chyba twoje marzenie się spełni na Karaibach.
Przytuliłam ją, zaczynając płakać. O mój boże... Cole wyszedł? Jest tu? Co mam robić?
- To twoja pierwsza wskazówka. Poznałam już twojego wybranka, poprosił żebym ci przekazała.
- Pani wie...
- Oczywiście że wiem. Powodzenia. I szczęścia.
Podszedł do nas też starszy pan i mocno ją przytulił.
- Hej kochanie, jak podróż?
- Bardzo dobrze.
Uśmiechnęła się do mnie, więc spojrzałam na kartkę.
"Czerwony melex przed lotniskiem."
Poszłam tam i do niego wsiadłam, a ten pan na mnie spojrzał. Zaczął coś mówić po hiszpańsku, przez co zmarszczyłam brwi.
- Nie rozumiem pan...
Przerwał mi, dalej coś gadając i ruszył, dając mi różę. To Cole? Błagam żeby to był on.
- Wysiadka, jesteśmy na miejscu.
Dał mi kartkę taką, jak pani z samolotu. Wysiadłam, a on od razu odjechał.
"Widzisz po swojej lewej salon fryzjerki? Wejdź do niego."
Zmarszczyłam brwi i to zrobiłam, a tu podeszła do mnie ta jego przyjaciółka. Jak ona miała na imię? Ta co próbowała mi odbić Damiana.
- Sarah, czekałam na ciebie.
- Nie pamiętam jak masz na imię, ale cię nie lubię.
- Domyślam się. Cindy.
- O Jezu.
- Siadaj bez narzekania.
Zaśmiała się, pokazując na krzesło. Usiadłam i spojrzałam na siebie w lustrze, a ona obejrzała moje włosy.
- Są zniszczone.
- Wiem.
- Mogę?
Niepewnie pokiwałam głową, a ona się za nie wzięła. Odwróciła mnie do siebie przodem tak, żebym nie widziała siebie w lustrze, więc ja westchnęłam.
Jak skończyła robić włosy, uśmiechnęłam się, widząc końcówki. Są piękne... Potrzebuję zobaczyć efekt końcowy. Wiem że zmieniła mi kolor na trochę jaśniejszy od moich. Ale tak troszeczkę.
- Okej, teraz się bierzemy za makijaż.
- Co?
- Podobno zawsze chciałaś mieć zrobiony przez zawodowca.
- No... Tak, ale...
- To robię. Mam zrobić coś z kreskami.
- To Cole! Jest tu!
- Nic nie mogę powiedzieć.
Uśmiechnęła się, przez co westchnęłam. O mój boże. On uwielbia kreski.
Jak skończyła, odwróciła mnie do lustra przodem i szeroko uśmiechnęła. Rozchyliłam usta, widząc siebie. Kurwa. Mać. Ja pierdole. Tego się nie spodziewałam. Wyglądam tak... Naprawdę pięknie. Cholernie pięknie.
- Nie płacz bo się rozmarzesz.
Zaśmiała się, przez co westchnęłam. Dam radę.
- To Cole...? Jest tu? Czeka na mnie?