7

2K 55 6
                                    

Włochy, 1998

- Armina! Wracaj w tej chwili do domu! Jeżeli twoja noga postanie poza ogrodzeniem, możesz tylko pomarzyć, że wpuszczę cię tu z otwartymi ramionami! - krzyczał starszy już mężczyzna. Dziewczyna uśmiechnęła w stronę ojca i skoczyła do przodu, lądując na ulicy.

- Addio* - pomachała z uśmiechem i wsiadła do samochodu przyjaciółki.

Marzeniem Arminy od zawsze było zwiedzić świat. Przeszkodą, jaka stawała na jej drodze był ojciec. Dziewczyna pochodziła z bardzo chrześcijańskiej rodziny. Ona i jej cztery starsze siostry, musiały zostać w domu tak długo, dopóki rodzice nie znajdą im odpowiednich mężów. Armina nie zamierzała wychodzić za mąż, nie czuła takiej potrzeby. Była szczęśliwa jako singielka i chciała, żeby tak pozostało..

- Krzyczał?

- Tak, nie słyszałaś? - zaśmiała się osiemnastolatka.

- Nie, wolałam słuchać muzyki niż twojego starego - powiedziała Irene i obie się zaśmiały.

Armina po raz pierwszy w życiu poczuła, że jest wolna. Nikt jej nie rozkazuje, nie mówi co ma ubrać, jak się zachowywać. Poczuła się ptak, który został wypuszczony z klatki. Wiedziała, że teraz ma okazję, żeby ułożyć swoje życie na nowo.

- Więc, Mimi, do jakiego kraju jedziemy na początek?

- Na początek to trzeba uzbierać kasę. Nie wiem w jaki sposób to zrobimy, ale jakoś trzeba.

- Znam jednego kolesia, który nam pomoże, tylko jest jeden warunek - powiedziała i spojrzała się przez chwilę na przyjaciółkę.

- Jaki?

- Robiłaś już to?

- Mam dawać dupy za pieniądze?! Cokolwiek, tylko nie to.

- Masz jakiś inny pomysł? - zapytała ją dziewczyna. W pewnym momencie Armina pomachała jej przed twarzą kartą kredytową.

- Ukradłaś mu kartę?! - zachichotała z radości Irene.

- Na koncie jest sto tysięcy euro, dodatkowo zabrałam całe swoje oszczędności.

- Ile?

- Tylko pięć tysięcy, ale to wszystko powinno nam wystarczyć.

- Armina jesteś po prostu kurwa genialna! - zachichotały razem, a Irene mocniej nacisnęła pedał gazu.

Korea Południowa, 2000

Dwudziesto czteroletni, przyszły biznesmen, zmierzał w kierunku firmy ojca. Miał on za zadanie jak najlepiej przygotować się do objęcia roli szefa firmy produkującej eleganckie ubrania dla kobiet i mężczyzn.

Mężczyzna nie posiadał rodzeństwa, był jedynakiem, miał więc więcej możliwości na przyszłość. Jako małe dziecko był oczkiem w głowie rodziców, szczególnie jego mamy. Nie odstawiał nic na później, szczególnie jeżeli chodziło o dobro kraju. W momencie otrzymania pisma dotyczącego służby wojskowej, niezwłocznie się na nią zgłosił.

Wszystko musiało iść po jego myśli, zawsze planował każdy szczegół na przód. Wiedział, w którym wieku miał zamiar się ożenić, kiedy planować pierwsze dziecko, a nawet w którym momencie zostać dziadkiem.

Lee SeokHo był profesjonalistą.

W momencie, kiedy wchodził do firmy, młoda recepcjonistka witała go przyjemnym uśmiechem. Kawę zawsze miał przygotowaną na czas, lecz kiedy spóźniał się o kilka minut, kobieta wypijała zimną bądź letnią kawę i robiła nową.

Był on mężczyzną bardzo przystojnym. Niektóre kobiety nawet specjalnie łamały dress code, tylko po to, żeby zwrócił on na nie swoją uwagę. Jednak to nic nie skutkowało. SeokHo uwielbiał jak dziewczyna jest trudna do zdobycia, cicha i ubierała się w coś wygodnego niż eleganckiego.

Mimo tego był aroganckim dupkiem. Nie obchodziło go zdanie innych. Potrafił wywołać kłótnie nawet z błahostek, szczególnie w momencie, kiedy ludzie nie zwracali się do niego pełnym imieniem.

- Proszę, panie Lee SeokHo, pańska ulubiona kawa.

- Cukier?

- Już podaje - powiedziała i w mgnieniu oka położyła małą saszetkę z cukrem obok filiżanki z kawą.

- Albo wiesz co, JiWoo, zabierz ten cukier i daj mi duży kawałek ciasta - powiedział bez jakichkolwiek emocji. Kobieta szybko spełniła prośbę mężczyzny.

- A oto mój syn, Lee SeokHo, witaj ponownie w pracy - mężczyznę przywitał radośnie ojciec. Podszedł do niego ze szeroko otwartymi ramionami, przytulił i poklepał po ramieniu - Chodź, biuro już gotowe.

- GongHo!

- Jak widzisz synu, w małżeństwie twoich rodziców nic się nie zmieniło. Matka jak krzyczała, tak krzyczy - zaśmiał się mężczyzna. Poklepał po raz kolejny syna po ramieniu i zapytał - A jak twoje studia?

- Za dwadzieścia minut muszę stawić się w szkole po odbiór odpowiednich dokumentów.

- Jestem z ciebie dumny. Na twoim miejscu już bym poszedł, jest 09.37 - powiedział patrząc na zegarek.

- To do zobaczenia - pożegnał się i wyszedł z firmy.

Przy budynku mężczyzna dostrzegł płaczącą kobietę. Siedziała ona na ławce z podkulonymi do piersi nogami. SeokHo bez wahania podszedł do niej i położył ciepłą dłoń na jej zimnym kolanie.

- Halo, proszę pani. Coś się stało? - zapytał, a ona podniosła głowę. Początkowo myślał, że ukarze mu się rozmazany makijaż na twarzy, lecz kobieta była nie umalowana. Łzy strunami leciały po jej policzkach

- Rozumie pani koreański? - zapytał ją ponownie, lecz ona patrzyła na niego jak na dziwaka - A rozumie pani angielski?

- Tak, rozumiem - powiedziała i rękawem od bluzy wytarła łzy.

- Co się stało?

- Moją przyjaciółkę aresztowała policja, ponieważ wdała się w bójkę, a mnie uderzyli w rękę, bo chciałam jej pomóc - powiedziała zapłakana, a mężczyzna tylko westchnął.

- Jestem Lee SeokHo, a jak się pani nazywa?

- Armina Batti

Korea Południowa, 2001

Trzęsącymi dłońmi, kobieta ostatni raz pogłaskała dziecko po główce i ucałowała. Tak bardzo chciała je zabrać ze sobą, lecz nie mogła. Wiedziała, że długo się nie pozbiera po rozstaniu z córką.

- Będziesz bezpieczniejsza u taty, kochanie. Nawet nie wiesz jak będzie mi ciebie brakować. Obiecuję, że jak najszybciej do ciebie wrócę i nadrobię stracony czas.. lecz teraz nie możemy być razem, prędzej czy później odebrali by mi cię. Będę do ciebie pisać listy, obiecuję, że nie zapomnę o tobie, skarbeńku. Daje ci moje słowo, że będziesz mogła liczyć na mnie w każdej sytuacji. Będę wysłać do ciebie kartki urodzinowe, aż pewnego dnia wyślę ci bilet do mojego kraju. Mój tata miał rację, byłam głupia i postąpiłam źle, ale ty byłaś, jesteś i będziesz moim największym szczęściem, które przytrafiło się mnie podczas mojej podróży. Kocham cię bardzo mocno. Do zobaczenia, Lee SangSo - powiedziała zapłakana.

Armina zostawiła śpiące dziecko w łóżku, byłego już partnera, i wybiegła z domu.

Musiała odejść..

Powodem tego był sam Lee SeokHo oraz jego ojciec...



✳✳✳
*Addio - żegnaj

STEPBROTHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz