10

1.9K 65 9
                                    

Jasno..

Zbyt jasno..

Gdzie ja do cholery jestem?

I co to są te wszystkie czarne, duże kropki przed moimi oczami?

To na pewno nie jest mój pokój..

SangSo z trudem chciała odzyskać jakąkolwiek świadomość. Nie wiedziała gdzie się znajduje, a tym bardziej dlaczego jest tak jasno.

Zaczęła poruszać palcami u rąk. Wyczuła obecność cienkiego kabelka. Próbowała go złapać, lecz była zbyt słaba.

Co się ze mną stało?

Dziewczyna miała problem z poruszeniem prawej ręki. Czuła jak coś ciężkiego przyciskało ją do podłoża. Starała się odwrócić głowę, lecz nie mogła. Nawet w dalszym ciągu miała na pół otwarte oczy, ponieważ nie mogła się jeszcze przyzwyczaić do oślepiającego blasku.

Słyszała dudnienie w uszach, a po chwili ktoś rozszerzył jej skórę w okolicy lewego oka i poświęcił na niego latarką. Ten sam czyn spotkało także jej drugie oko. SangSo nie wiedziała co się dzieje.

- Halo, proszę pani. Czy pani mnie słyszy?

Dziewczyna powoli i lekko przekręciła głowę w lewą stronę. Zmusiła się do odtworzenia oczu i ujrzała lekarza.

Co ja tu robię?!

Lee szeroko otworzyła oczy i zaczęła rozglądać się we wszystkie strony. Nagle zauważyła kłębek brązowych włosów, które przyciskały jej rękę. W dalszym ciągu nie mogła jej poruszyć. Poczuła nagle okropny ból nadgarstków oraz podbrzusza.

Z powodu napływu różnych emocji, ciśnienie dziewczyny diametralnie podwyższyło się.

Nagle zaczęła rzucać się po łóżku, powoli przypominając sobie poprzednie wydarzenia..

- Proszę, tato, zostaw mnie - powiedziała płaczącym głosem dziewczyna, kiedy ojciec rozdarł jej bluzkę.

- Zamknij się! - krzyknął. Uderzył nastolatkę z całej siły w twarz, w skutek czego lekko rozciął jej policzek.

Dziewczyna zaczęła krzyczeć, kiedy lekarze próbowali obezwładnić jej ciało. Obudzony już chłopak, odsunął się na bok, dając medykom więcej miejsca. W pewnym momencie jedna z pielęgniarek wstrzyknęła w ciało Lee środek uspokajający.

Po kilkunastu minutach dziewczyna przestała się rzucać i momentalnie została przewieziona na badania.


SangSo spędziła tydzień w szpitalu, po czym została wypisana do domu. Nie miała jeszcze pełnych dziewiętnastu lat i nie mogła decydować o swoim losie.

Czekając na parkingu bardzo się nudziła. Dziewczynie przydzielili pielęgniarkę w razie potrzeby, gdyby coś zaczęło się z nią złego dziać. Kobieta na oko miała czterdzieści lat. SangSo nie wiedziała na jaki temat zacząć z nią rozmowę, więc po prostu stała cicho i patrzyła na spadające z drzew liście.

Przy szpitalu znajdował się mały park, do którego uwielbiały chodzić małe dzieci - najczęściej przedszkolaki. Powodem tego był mini plac zabaw. Znajdował on się na samym środku parku i był otoczony wieloma kolorami, które pochodziły od liści. Były złote, czerwone, pomarańczowe, brązowe, a tylko w niektórych miejscach można było dostrzec małe zielone listki.

W pewnym momencie pod szpital podjechał  czarny, najzwyklejszy samochód. Przez przednią szybkę dziewczyna dostrzegła bruneta.

- Po ciebie? - zapytała w pewnym momencie pielęgniarka. Miała ręce skrzyżowane na piersi.

- Tak.

- Na twoim miejscu pilnowała bym chłoptasia, wiele kobiet chciałoby być na twoim miejscu - dodała i mrugnęła w jego stronę.

Obrzydliwe..

SangSo jeszcze przez krótką chwilę odprowadziła kobietę wzrokiem i wsiadła do samochodu. Przywitał ją ciepły uśmiech bruneta. Bez wahania odwzajemniła jego czyn.

- Kiedy zdążyłeś zdać prawko? - zapytała, jak chłopak tylko ruszył z miejsca.

- Dowiesz się w swoim czasie - powiedział i pomiędzy nimi nastała głucha cisza. JungKook spokojnie prowadził auto, a SangSo podziwiała widoki zza okna.

Dziewczyna rzadko gdziekolwiek wyjeżdżała. Nigdy w życiu nie była w innych miastach koreańskich. Najczęściej leciała do Chin bądź Japonii. W innych państwach nie była dłużej niż trzy dni.

Lee od zawsze pragnęła odwiedzić Busan, jednak ojciec nigdy jej na to nie pozwalał. Twierdził, że Seul jest najważniejszym miastem Korei i nie ma prawa wyjechać poza jego granicę.

Lee SeokHo urodził się w Seulu i traktował go jako światową potęgę. Nienawidził ludzi, którzy urodzili się poza granicami tego miasta.

- Pomyliłeś drogi. Mój dom jest na prawo - spostrzegła się nagle, lecz brunet nawet nie reagował - Ej, JungKook. Jedziesz w złą stronę. Musimy zawrócić.

Chłopak ignorował ją. Po pewnym czasie dziewczyna zrozumiała, że jej czyny są tylko nadaremne i przez resztę drogi nie wypowiedziała ani jednego słowa.

- Włącz radio, jeśli chcesz - powiedział w dalszym ciągu patrząc tylko i wyłącznie na drogę. Dziewczyna niezwłocznie wykonała jego polecenie. Muzyka od zawsze ją rozluźniała.

W pewnym momencie zatrzymali się pod starym budynkiem. Chłopak westchnął cicho, po czym wysiadł z auta. Otworzył tylne drzwi i wyciągnął dużą torbę. Po pewnym czasie dziewczyna również wyszła z samochodu.

- Gdzie jesteśmy? - zapytała. Chłopak podniósł lewy kącik ust i podszedł do niej. Przyciągnął jej ciało łapczywie do swojego i szepnął w jej ucho.

- Tam, gdzie grzeczne dziewczynki nie powinny chodzić, kotku.


{Trzeba chyba trochę zbuntować SangSo, bo dziewczyna dostaje chyba na głowę, że w dalszym ciągu chce mieszkać z ojcem}

STEPBROTHEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz