Jeśli nie teraz to kiedy? Czyli kłopoty na Baker Street

112 10 0
                                    

John wstał wcześnie rano, zbyt wcześnie jak na siebie samego. Zdziwiony swoim niewytłumaczalnym entuzjazmem poszedł, w stronę kuchni i poczuł duszący zapach spalenizny.
- Nic się nie stało! Jeszcze żyjemy John!-dobiegł do jego uszu krzyk, a zaraz za głosem pojawił się jego właściciel. Sherlock dosłownie wpadł na Johna biegnąc, z butelką wody, w ręce z zamiarem ugaszenia małego pożaru.
- Próbowałeś robić śniadanie?-zapytał John pomagając wstać ukochanemu.
- Próbowałem to najwłaściwsze określenie.-mruknął Sherlock gasząc płomienie i zdejmując, z patelni resztki zwęglonej jajecznicy.
- Nie wyszło tak źle skarbie.-próbował go pocieszyć John chociaż dobrze wiedział, że niektórych faktów nie da się zaprzeczyć.
- Wyszło fatalnie John.-mruknął Sherlock idąc, w stronę wejścia i podając Johnowi ładnie zapakowany pakunek.
- Co to?-zapytał John z ciekawością.
- Otwórz to się dowiesz.-powiedział Holmes uśmiechając się. Gdy John otworzył pakunek jego twarz wyrażała niepojęte zdziwienie.
- Bilet do Paryża. Mam nadzieję, że nie w jedną stronę.-powiedział John śmiejąc się.
- W dwie, dla dwóch osób.-powiedział Sherlock wyciągając zza pleców kolejny bilet.
- Kocham cię!-wrzasnął John ze szczęścia i rzucił się Sherlockowi na szyję tonąc w jego objęciach.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz