Pierwszy raz gdy wypłynął pomysł adoptowania dziecka byłem za. W gruncie rzeczy skończyło się na tym, że adoptowaliśmy dwie dziewczynki, siostry więc teraz włącznie z Rosie mamy trójkę dzieciaków. Jak były małe było okej, teraz stało się trochę gorzej. Zero sielanki, zero spokoju. Oglądaliśmy właśnie z Sherlockiem nowy odcinek "Kości" gdy w pokoju obok rozpętała się istna wojna, i jestem nawet skłonny twierdzić, że gorsza od tej na, której walczyłem w Afganistanie.
- Geralt powinien być z Triss!- wrzasnęła Rosie.
- Nie, bo z Yennefer!-wrzasnęła jedna z adoptowanych przez nas dziewczynek, Mary, której nadaliśmy imię po matce Rosie, a mojej byłej żonie. Jest to dość ciekawa osobowość, przejęła dużo od Sherlocka, ale nie tak dużo jak osoba, której głos usłyszeliśmy za chwilę.
- Nie prawda! Dajcie mi oglądać! Geralt będzie z Ciri! Trzeba było czytać książki!- wrzasnęła cienkim i melodyjnym głosikiem najmłodsza z rodzeństwa, Sherrinford, którą nazywamy Sherin. Przejęła tyle od Sherlocka, że równie dobrze mógłby być jej biologicznym ojcem.
- Ty!!!!- wrzasnęła na cały głos Rosie.
- Już nie żyjesz!!!!-doszedł do naszych uszu krzyk Mary i po chwili z pokoju wybiegła najmłodsza Watson. Jej brązowe loki rozwiewały się w trakcie biegu, a na głowie miała czapkę myśliwską, którą regularnie podkradała Sherlockowi. Za nią wybiegły dwie starsze bo już prawie szesnastoletnie Rosie i Mary. Cała trójka zatrzymała się gwałtownie hamując zanim wpadły na Sherlocka, który z założonymi rękami stanął przed nimi z miną mówiącą "Nie będę dedukował, wyjaśnijcie mi wszystko". W jednym momencie zaczęły papalać wszystkie na raz.
- Jedna mówi, reszta siedzi cicho.- powiedział Sherlock, a dziewczyny po krótkiej naradzie wypchnęły na przód Mary. - słucham.- dodał siadając na fotelu, zamykając oczy i składając ręce w piramidkę.
- Bo oglądałyśmy "Wiedźmina" no i zaczęłyśmy się kłócić z kim Geralt powinien być, no i Sherin zaspoilerowała nam wszystko.- powiedziała Mary rzucając nienawistne spojrzenie siostrze, która pokazała jej język.
- Sherin.-upomniałem córkę, która zaczęła poprawiać czapkę i udawać, że nic nie zrobiła.
- Musicie nauczyć się współpracować.- powiedział po chwili Sherlock.
- Niby jak?- prychnęła Rosie.
- Tak.- powiedział Sherlock rzucając na stół akta jakiejś sprawy. Od małego wprowadzał je w rodzinny biznes, a podczas rozwiązywania spraw, rzeczywiście uczyły się współpracy. Po chwili pokój wypełniały tylko konspiracyjne szepty, a dziewczynki siedziały po turecku na dywanie i przeglądały pliki z jakiejś sprawy.
- Idziemy z Johnem się przejść. Zostanie z wami Pani Hudson.- powiedział Sherlock, a w odpowiedzi usłyszeliśmy tylko elokwentne yhm. Udaliśmy się do restauracji, a gdy juz siedzieliśmy na miejscach zapytałem.
- Skarbie? Czy Lestrade wie, że odwalają za ciebie robotę?
- John, nie daję im świeżych spraw tylko te, które już kiedyś rozwiązałem.- powiedział Sherlock, a ja uznałem, że rzeczywiście jest to ciekawy pomysł, a kto wie. Może kiedyś nasze córki przejmą po nas rodzinny biznes? Z takim treningiem jest to bardzo możliwe.
CZYTASZ
Życie na Baker Street/ Johnlock one shot
FanficOpowiadanie na podstawie serialu BBC #2 bbc - 8.12.2020 #3 Watson - 8.12.2020 #1 Johnlock- 13.06.2021