Życie na Baker Street/ Johnlock one shot

Szantaż cz 5

Po dłuższym czasie Sherlock wrócił do domu. Teraz przyglądał się herbacie nalanej do zdobionej, porcelanowej filiżanki.
- Coś się stało paniczu Holmes?-zapytała Kate, ich pokojówka.
- Zobaczymy.-mruknął Holmes gdy do kuchni weszli jego rodzice.
- Musimy porozmawiać.- powiedział bez zająknięcia.
- O co chodzi skarbie?-zapytała Pani Holmes.
- Molly nie jest moją dziewczyną, płacę jej żeby udawała, że nią jest i-i ch-chciałbym p-powiedzieć...-zaczął Holmes.
- Wysłów się idioto.-warknął Pan Holmes.
- Jestem gejem.-wyrzucił to z siebie jednym tchem. Zamknął oczy bojąc się reakcji rodziców, gdy je otworzył twarz Pana Holmesa była cała czerwona, a Pani Holmes trzymała w rękach podręczne kropidełko i słoik z wodą święconą, która już zaczęła go ochlapywać.
- To dlatego był tam ten dzieciak Watsonów.-mruknął Pan Holmes bardziej  do siebie niż do reszty, a zaraz potem dodał głośniej- Wynoś się z naszego domu.
W oczach Sherlocka stanęły łzy.
- Nie mamy już syna.-powiedziała Pani Holmes.
- Albo wyniesiesz się teraz albo wyrzucę cię siłą.-powiedział twardo Pan Holmes. Sherlock był zbyt przestraszony żeby napomknąć o sekrecie brata. Posłusznie wstał od stołu i poszedł w kierunku drzwi odprowadzany wzrokiem rodziców. Gdy zamknął za sobą drzwi rozpłakał się. Nie miał gdzie iść. Rodzice Johna nie wiedzą o nim. Nie chciał żeby John też został wyrzucony z domu. Nagle przed domem zatrzymało się czerwone auto, z którego wysiadła około 40 letnia kobieta. Miała długie brązowe włosy i ubrana była, w kolorową sukienkę.
- Przepraszam złotko. Nie wiesz gdzie mieszkają Państwo Holmes. Miałam ich odwiedzić. Jestem Marta Hudson.- powiedziała kobieta, a wtedy Sherlock rozpłakał się na dobre.-Moje ty biedactwo.-powiedziała kobieta przytulając go, a on opowiedział jej całą historię.- Może zamieszkasz u mnie?-zapytała.
- A, co z Johnem?-zapytał pociągając nosem.
- Pożegnasz się z nim. A, kto wie? Może jeszcze kiedyś się odnajdziecie?-powiedziała Pani Hudson, a Sherlock poszedł za nią do samochodu.