Zwykły dzień

113 9 0
                                    

- Nie, nie, nie. Spróbuj wymigać się od obowiązków.-powiedział John siadając na kanapie.
- Spróbuję gdy ubierzesz sweter innego koloru.-mruknął Sherlock.
- Co ci się nie podoba, w różowym?-zapytał John patrząc wyzywająco na Sherlocka.
- Różowy jest okej jeśli chcesz iść ulicą i czuć jakby twój sweter krzyczał „I'm kinda gay. Lets go for a dinner or musical".-powiedział Sherlock z sarkazmem i przyjrzał się Johnowi, który wstał z kanapy i ruszył, w stronę schodów.- Gdzie idziesz?-dodał patrząc ze zdziwieniem na poczynania swojego narzeczonego.
- Do pokoju.-prychnął John.
- Wiesz, że jakiś rok temu Pani Hudson wynajęła twój dawny pokój niejakiej Elizie Pritchett?-zapytał Sherlock patrząc z rozbawieniem na swojego ukochanego, który zrobił kilka obrotów, wokół własnej osi próbując znaleźć właściwy kierunek. Nagle na schodach pojawiła się rudowłosa kobieta, w samym ręczniku. Rozmawiając przez telefon szła, w kierunku gdzie przed chwilą stał John.- Ta to nie ma wstydu.-mruknął Sherlock.
- No ja ci mówię. I pójdziemy na koncert Madonny, albo Lady Gagi. Geje tego słuchają co nie? Skąd pomysł, że są? Żaden hetero nie nosiłby wściekleróżowego swetra.- mówiła do telefonu wyraźnie zaaferowana, a Sherlock wskazał na nią z wyraźną wyższością.
- Ja przynajmniej mam styl.-obruszył się John.
- A, więc tak jak mówiłam mam zamiar wyjść z nimi na koncert i na musical i na zakupy.-perrorowała dalej Eliza. Chryste pomyślał Sherlock.
- Liz!-wrzasnął Sherlock na co dziewczyna przystanęła i spojrzała na niego zdziwiona- mam wrażenie, że zabrakło ci ubrań, a od tygodnia zostały ci same ręczniki.-powiedział Sherlock znacząco wskazując na odzienie współlokatorki.
- Myślałam, że cię to nie rusza. Przepraszam że cię uraziłam. Wybaczysz mi?-powiedziała.
- Jeśli się ubierzesz.-mruknął Sherlock, a Liz zniknęła mu z oczu.
- Mam zamiar uczyć tańca.-powiedział nagle John wchodząc do pokoju.
- Czy tu nie ma choć jednej normalnej osoby?-zapytał Sherlock na co nie dostał odpowiedzi, a jedynie koślawo wykonane kroki, które skończyły się upadkiem Johna.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz