Deszcz

91 4 1
                                    

Ludzie mówią różne głupoty lecz czasem każdy z nas przesadza, jak dzisiejszego słonecznego ranka John Watson. Z samego rana gdy obudził się, w ramionach Sherlocka i spojrzał na twarz detektywa pogrążonego w błogim śnie poczuł strach. Wątpliwość czy aby zaręczyny nie były za szybkie? Czy na pewno Holmes jest tym kimś?. Sherlock czując na sobie natarczywe spojrzenie Johna uśmiechnął się i otworzył oczy.

- Cześć kochanie.-szepnął całując Watsona jednak ten poderwał się z łózka i spojrzał na Holmesa ze złością. Sherlock zmarszczył brwi i spojrzał ze zdziwieniem na ukochanego, który zachowywał się tym razem dziwnie- Powiedziałem coś nie tak?-zapytał ze smutkiem w głosie.

- Tak, cały jesteś nie tak. Byłeś błędem! Byłeś eksperymentem!-wrzasnął Watson. Na te słowa serce zabolało Sherlocka. Szczerze kochał Johna, pamiętał ich pierwszy pocałunek, jak przedstawił go rodzicom, ich wyjazd do Francji, ich wspólne życie. Te wspomnienia pojawiały się przed jego oczami jak film. Klatka po klatce jeszcze bardziej rozrywając jego serce. Na swojej twarzy poczuł stróżki łez. Z rozpaczą spojrzał na Johna, który patrzył na niego z gniewem. Sherlock wstał powoli z łózka, założył koszule, spodnie i wyszedł. Szedł długimi i krętymi ulicami Londynu. Koło parku kłóciły się dwie kobiety, które jeszcze chwilę temu całowały się, po twarzy jednej z nich popłynęły łzy gdy druga zostawiła ją odchodząc, z bukietu róż który trzymała dziewczyna wypadła jedna biała róża,  która została jedynym znakiem po miłości tych dwóch kobiet gdy obydwie rozeszły. Holmes podszedł do miejsca gdzie stały i podniósł biały kwiat. Obracał chwilę kwiatek, w dłoni jednak płatki szybko odpadły. Z jego oczu ponownie popłynęły łzy. Nagle z nieba zaczął padać deszcz, prawdziwa ulewa. Jednak wszystko dziś było beznadziejne. Czuł, że ubrania są już na tyle mokre, że przylepiają mu się do ciała jednak nie obchodziło go to. Nadal stał w deszczu na ulicy, nie chciał wracać do domu, nie chciał patrzeć na Johna, który złamał mu serce. Był dla niego wszystkim. Nagle za swoimi plecami usłyszał cicho wymówione, zdrobnienie swojego imienia. Tylko jedna osoba go tak nazywała.

- Loczek?-powiedział niepewnie John patrząc na Holmesa z smutkiem w oczach. Sherlock powoli odwrócił się, w stronę ukochanego i popatrzył na niego z rozpaczą na twarzy. Nagle Watson podbiegł do niego i pocałował go namiętnie, ręce zarzucił mu na szyję. Wszystko przestało istnieć na ten moment, liczyło się tylko ich szczęście. Ręce Sherlocka błądzące po plecach Johna i ręce Johna we włosach Sherlocka. Ich usta złączone w słodkim pocałunku, który wyrażał ich uczucia idealnie. Gdy się od siebie odsunęli zakochani w sobie nieprzerwanie, z wypiekami na twarzach i mokrzy od deszczu zapanowało między nimi napięcie. Nie wiedzieli który powinien się pierwszy odezwać.- przepraszam, nie byłeś eksperymentem, nie zrobiłeś nic źle, kocham cię. Po prostu się bałem.-powiedział John.

- Rozumiem, ja też cię kocham.-Sherlock ujął Johna za rękę i spojrzał głęboko w jego oczy-Jeśli chcesz poczekać ze ślubem to poczekamy.

- Nie. Chcę być z tobą do końca moich dni.-odpowiedział Watson. Uśmiechnęli się do siebie i pokierowali się w stronę Baker Street.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz