John Watson podjął się dziś najcięższego z wyzwań, przygotowania przyjęcia urodzinowego Sherlockowi Holmesowi tak by ten niczego nie podejrzewał. Kto znał detektywa od razu stwierdzał, że to niemożliwe ale John nie dawał za wygraną. Mieszkanie na Baker Street witało pierwsze promienie londyńskiego słońca gdy John obudził się i spojrzał na śpiącego na jego torsie Sherlocka, uśmiechnął się i w tym samym momencie napisała do niego Pani Hudson, a Sherlock się obudził. John w panice sięgnął po telefon i odczytał wiadomość. "Zatrzymaj go na chwilę bo za kilka minut dowiozą nam tort - Martha Hudson". John odłożył telefon, a Sherlock spojrzał na niego podejrzliwie. Watson roześmiał się serdecznie, a Holmes zrobił zdziwioną minę.
- Co ty kombinujesz John?-zapytał bardziej samego siebie niż Watsona i zaczął wstawać z łózka. John chwycił go za dłoń i spojrzał na niego z nadzieją w oczach.
- Zostań jeszcze chwilę, dzień nam nie ucieknie.-powiedział Watson.
- John, jest praca, dobrze o tym wi...-wypowiedź Holmesa została przerwana przez zatopienie się, w jego wargach ust Watsona. Sherlock zamknął oczy i zatoną w smaku słodkich warg blondyna. Gdy John odsunął się od niego Sherlock z rumieńcem na twarzy spojrzał na swojego ukochanego- mogę jeszcze chwilę zostać, ale tylko chwi..-znowu nie dokończył wypowiedzi gdyż John znowu zrobił to samo- pół godziny zostanę, nie więcej-żachnął się Sherlock i położył się koło Johna na ujmując go za rękę i patrząc mu w oczy. Watson uśmiechnął się i przytulił się do Sherlocka. Holmes na powrót zasnął. Gdy Watson otrzymał kolejną wiadomość od Pani Hudson tym razem mówiącą, że nie mogą schodzić do kuchni na dole bo gdy otworzą lodówkę Holmes zobaczy tort. John powoli zaczynał rozumieć o co chodziło wszystkim gdy mówili, że to beznadziejny pomysł.
- Loczek..-szepnął John szturchając Sherlocka w jedno z ramion, którym go otoczył.
- Co?-zapytał Sherlock sennie nadal nie otwierając oczu.
- Skarbie, puść mnie bo Pani Hudson musi dopiero jechać na zakupy i muszę dziś zrobić śniadanie u nas w kuchni.-powiedział powoli John. Sherlock spojrzał na niego z obrażoną miną, ale puścił go. Po chwili obydwoje siedzieli na kanapie, w piżamach, jedli płatki z mlekiem i oglądali kolejny odcinek "Bridgertonów". Sherlock z zaciekawieniem obserwował jak Daphne Bridgerton tańczy z księciem Hastings, a John przyglądał mu się z rozbawieniem. Było niesamowite jak szybko Sherlock wciągnął się w fabułę romansu historycznego.
- Ty jesteś moją Daphne John, wiesz o tym?-powiedział Sherlock opierając głowę na ramieniu Watsona. John początkowo nie wiedział jak ma zareagować na ten dziwaczny komplement, ale po chwili odchrząknął niemrawe "dziękuję". W, tym momencie Watson zobaczył jak po schodach zbliża się z kolorowymi balonami Molly. Spanikowany machnął do niej ręką pokazując kierunek, w którym ma się udać i nie wiedząc co zrobić zdobył się na udawany płacz. Wiedział, że wtedy z natury opiekuńczy Sherlock poświęci mu całą swoją uwagę, a Molly spokojnie zostawi balony i pójdzie. Gdy z jego oczu popłynęły łzy Sherlock z przejęciem spojrzał na Johna i delikatnie otarł mu łzy z policzków.- Co się stało Johnny? Skarbie?-zapytał Sherlock z przejęciem. Watson szybko przekalkulował jaki to powód mógł zmusić weterana wojennego do płaczu po czym trzęsącym się głosem odpowiedział.
- Boję się, że kiedyś mi ciebie zabraknie.- wychlipał.
- Skarbie..-powiedział Sherlock przytulając Johna i całując go w czubek głowy. Molly akuratnie wychodziła, gdy zauważyła wzrok Watsona pokazała tylko kciuk do góry oznajmiając mu, że wszystko gra.
- Sherlock..-John musiał nadal kontynuować teatrzyk wiedząc, że jeśli zmieni nastrój za szybko Holmes domyśli się, że coś planuje- brakuje mi tego jak po ślubie codziennie wychodziliśmy na sapcery.
- Jak chcesz możemy dziś pójść na spacer.-powiedział Holmes gładząc Johna po plecach. Watson uśmiechnął się w duchu, nie będzie musiał kombinować gdy wszyscy będą przygotowywać przyjęcie na Baker Street, a oni będą na mieście.
- Dobrze.-powiedział John po czym wyszli. Spacerowali tak przez długi czas, a gdy wrócili na Baker Street Holmes objął Johna w pasie przez chwilę błądząc rękami po jego plecach.- Sherlock..-szepnął John wiedząc, rze za sekundę wszyscy ukrywający się w ciemnościach na Baker Street krzykną "Niespodzianka", a światło się zapali, a teraz obserwują ich zapewne powstrzymując się od śmiechu.
- Cichutko..-szepnął Sherlock kładąc palec na ustach John. Watson zaskoczony zachowaniem ukochanego nie wiedział co zrobić. W tym samym momencie gdy Sherlock namiętnie zatopił swoje wargi w ustach Watsona światło się zapaliło i wszyscy pokładając się ze śmiechu wrzasnęli "niespodzianka". Sherlock przestraszony i zarazem zdziwiony momentalnie odskoczył od Watsona.- Ty, oni, wiedziałeś, ty, oni-i tak powtarzał się jeszcze przez chwilę to obracając głowę w stronę Johna to w stronę zebranych.
- Wszystkiego najlepszego głuptasie.-powiedział Watson śmiejąc się po czym przytulił Sherlocka.
CZYTASZ
Życie na Baker Street/ Johnlock one shot
FanfictionOpowiadanie na podstawie serialu BBC #2 bbc - 8.12.2020 #3 Watson - 8.12.2020 #1 Johnlock- 13.06.2021