Jak tu nie zwariować?

110 10 0
                                    

Sherlock, John i Mycroft byli już na ostatnim stopniu do wejścia do mieszkania gdy nagle usłyszeli hałas.
- Żyję!-dobiegło z kuchni.
- Widzę, że otwieracie przytułek dla obłąkanych. Chciałem wam podziękować za książkę z przepisami na ciastka.-powiedział Mycroft i ruszył w stronę wyjścia.
- Przecież ty nie umiesz gotować.-powiedział kpiąco Sherlock.
- Gotuje za mnie Lestrade, a ty gotujesz braciszku?-zapytał Mycroft.
- Tak i to lepiej od ciebie.-po tym zdaniu John przewrócił oczami. Zawsze miał wrażenie, że Mycroft i Sherlock w stosunku do siebie dalej zachowują się jakby mieli po kilka lat.
- Chodź królowo dramatu.-powiedział John ciągnął Sherlocka za rękę w stronę wejścia do mieszkania.
- Skarbie, powiedz mu że umiem gotować.-żachnął się Sherlock.
- Na swój sposób spalenizna jest smaczna.- mruknął John, ale Sherlock nie ruszył się z miejsca. Z pokoju doszedł kolejny dźwięk przewracanego mebla- Sherlock rusz tyłek jeśli nie chcesz zaraz zbierać naszego mieszkania z popiołów.- dodał John jednak Sherlock dalej obrażony nie ruszył się nawet o krok. John zdesperowany wziął Sherlocka na ręce i tak wkroczyli do pokoju. Gdy weszli o mało nie zdębieli widząc wielki na pół ściany transparent z tęczowym napisem „happy pride month". Wszystko było ustrojone w tęczę, a na tle tego wszystkiego stała uradowana ze swojego pomysłu Liz.
- Uszczypnij mnie bo chyba pierwszy raz przyznam mojemu bratu rację.-powiedział Sherlock.
- A, więc złożyło się tak, że rano spotkałam przyjaciółkę, której ciotka przyjaźni się, z gostkiem, który zna dziewczynę, która zna gostka, który sprzedaje takie różne rzeczy i stwierdziłam, że zrobię wam prezent, a skoro znałam moją przyjaciółkę, której ciotka przyjaźni się, z gostkiem, który zna dziewczynę, która zna gostka, który sprzedaje takie różne rzeczy to dostałam wszystko za pół ceny.-wyjaśniła ochoczo Liz.
- Wytłumacz mi to Sherlock bo zgubiłem się gdzieś przy „ciotka która zna..".-powiedział John z rezygnacją.
- Dostała wszystko za pół ceny przez znajomości, a że Liz jest zakupoholiczką to musiała od razu wykupić cały sklep.-powiedział Sherlock po czym dodał- Mogę już stanąć na nogach?-gdy John zorientował się, że dalej trzyma Sherlocka na rękach puścił go.
- I jak wam to się podoba?-zapytała Liz.
- Oryginalnie.-powiedział John ignorując Sherlocka, który właśnie udawał, że wymiotuje na widok dekoracji.
- Jemu to się chyba nie podoba.-stwierdziła z kwaśną miną.
- Nie, po prostu nie może znieść, że nie jest w czymś lepszy od swojego brata.-powiedział John śmiejąc się.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz