Ślub

150 11 1
                                    

- Za chwilę zwariuję! Kto grzebał przy liście gości!-wrzeszczała na cały głos Mary spacerując od ściany do ściany. Długi, biały tren od suknie ciągnął się za nią i już kilka razy się na nim przewróciła. 

- Co ci nie pasuje?- zapytała Rosie chodząc za siostrą jak ogon i próbując wpiąć jej do włosów welon. 

- Kim u licha jest Moriarty?-zapytała bardziej siebie niż siostrę.

- Dawny wróg ojca przez którego udawał dwa lata, że nie żyje i bardzo dobry znajomy naszych ciotek Adler. - powiedziała powoli Rosie i już była blisko głowy Mary gdy ta znowu się ruszyła. 

- Do cholery siostra, nigdy ci tego nie wepnę jak się będziesz wiercić.-powiedziała przez zęby. 

- Dobra, dobra.-odpowiedziała Mary i cały czas zagłębiona w liście gości usiadła na krześle. Nagle do pokoju wszedł Sherlock. 

- Twoją narzeczoną za chwilę rozniesie.- powiedział Sherlock przyglądając się córkom. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie miał dzieci, i że jedno z nich będzie miało ślub. 

- To żałuj, że nie widziałeś co to było przed chwilą. Zrobiła maraton od ściany do ściany.- powiedziała Rosie układając fryzurę Mary. 

- Czemu na liście moich gości weselnych jest twój wróg?-zapytała Mary odwracając głowę tak gwałtownie, że cudem uniknęła wbicia wsuwki do oka. 

-Który?-zapytał Sherlock siadając na kanapie.

- Moriarty.-powiedziała Mary zakładając nogę na nogę.

- Pewnie to sprawa twoich ciotek. Irene i Eurus Adler nigdy nie miały równo pod sufitem.-skwitował Sherlock.

- Koniec pogaduszek, za 5 minut będziemy spóźnieni.-powiedziała Rosie dopinając ostatnią wsuwkę. 


Sala weselna była przystrojona w jasne barwy, wszyscy goście już się zebrali i miała zostać wygłoszona przemowa. 

- Zabij mnie jeśli to zepsuje.-szepnęła Mary do Suzie, która siedziała koło niej w koronkowej sukni ślubnej.

- Ledwo co wzięłam z tobą ślub. Nie będę cię zabijać.-szepnęła Suzie, a w tym momencie wszyscy ucichli, a Sherlock wstał. Mary schowała głowę w dłoniach modląc się w duchu żeby Sherlock nie powtórzył incydentu ze ślubu Johna.  

- Drodzy zgromadzeni, rodzino i reszta ludzi, którzy nie mieli nic lepszego do roboty.- zaczął Sherlock, a Mary słysząc to jęknęła. Działo się to samo co znała z opowieści Johna.- Nigdy nie przypuszczałem, że wychowam tak wspaniałą córkę, że poznam tak wspaniałego człowieka jakim jest mój mąż, i , że nie będę potrzebował spraw kryminalnych żeby coś się działo.  Teraz stoję tutaj pomiędzy człowiekiem, którego poślubiłem, a moją córką i wiem, że spotkało mnie największe szczęście jakie kiedykolwiek mogłem sobie wymarzyć. I życzę Mary żeby była z Suzie tak szczęśliwa jak ja jestem szczęśliwy z Johnem.- gdy skończył Mary wstała i przytuliła go.

- Teraz chyba twoja kolej.-szepnął do niej, a ona ze łzami w oczach stanęła przed zgromadzonym tłumem.

- Zebrali się  dziś wszyscy, których kocham. Moje kochane siostry, moi ojcowie, moja ciotka Irene, która zawsze plotkowała ze mną o najnowszych ciekawostkach ze świata popkultury, ciotka Eurus, która była skłonna zabić osoby z, którymi miałam na pieńku, wujek Mycroft, który zawsze przynosił coś słodkiego, wujek Gavin dzięki, któremu nie wysadziliśmy z nudów domu i moja żona, którą kocham nade wszystko. Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś może pokochać dziewczynę, która od małego rozwiązywała zbrodnie, która jest uzależniona od adrenaliny, głupia i nie warta uwagi każdego. Nigdy nie doceniałam siebie, nigdy nie miałam tez nikogo kto by mnie docenił taką jaka jestem, zawsze starałam się być kimś, kimś lepszym, ładniejszym, inteligentniejszym, zabawniejszym. Starałam się być perfekcyjną dziewczyna z idyllicznego obrazka. Chciałam być idealnym tworem, który nie istnieje. Teraz wiem, że nie muszę być idealna aby zasłużyć na czyjąś miłość, przyjaźń, zrozumienie, akceptację. Wystarczy żebym była sobą.- gdy skończyła łzy leciały z jej oczu i już wiedziała, że tym razem nie wmawia sobie czegoś czego nie ma, ale co jest i będzie trwać wiecznie. 

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz