Szantaż cz 4

94 11 0
                                    

Sherlock obudził się gdy usłyszał krzyki na korytarzu. Wszystko go bolało, żal mu było Watsona. Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł Moriarty. Powoli podszedł do Holmesa i z pogardą przyjrzał mu się.
- Przyznam, że się nie postarałem.-mruknął siadając na fotelu.
- Czego chcesz?-zapytał Holmes ukradkiem sięgając po strzykawkę, która leżała na parapecie.
- Nie zabiłem cię, ale mogę ci utrudnić życie wyjawiają twój sekret związany z niejakim Watsonem.-powiedział Moriarty i gdy nachylił się w stronę Sherlocka ten wbił mu strzykawkę prosto, w rękę.- Ty mały gnoju!-wrzasnął Moriarty i zanim zdążył cokolwiek zrobić Sherlock wgramolił się na parapet, otworzył okno. Na szczęście byli na parterze, i wyskoczył. Pognał czyn prędzej mimo bólu w ręce i klatce piersiowej. Przewrócił się na krawężniku prosto pod nogi.. szlag. Mycroft spoglądał na niego z wyższością.
- Witaj braciszku. Aż tak ci spieszno do Watsona?-zaśmiał się Mycroft i pomógł mu wstać.
- Moriarty.-wyszeptał Sherlock.
- Wiem. Nie wiesz ile razy chciałem go zadźgać parasolką.-mruknął Mycroft.
- Jak randka z Lestradem?-zapytał Sherlock chcąc podtrzymać rozmowę.
- Udana.-mruknął Mycroft czerwieniąc się po czym dodał- musimy wracać. Lepiej żeby cię poskładali chyba że chcesz być kaleką do końca życia.
Sherlock posłusznie z pomocą Mycrofta poszedł w kierunku drzwi do szpitala.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz