Festiwal

67 3 0
                                    


Tym razem coś innego. Liczę, że wam się spodoba <3

Sherlock siedząc w jednym z namiotów obracała w palcach fotografię z dzieciństwa na której była z ojcem i matką. Nie pamiętała już niczego związanego z nim, a ta  fotografia była jedynym co jej po nim zostało poza skrywanym głęboko strachem przed przywiązaniem i przed staniem się taką jak on. Z jej oczu popłynęły łzy wsiąkając w białą koszulkę na ramiączkach z nazwą zespołu, który uwielbiała, a zaczęło się od jednej piosenki. Zanim poznała resztę piosenek Maneskin usłyszała "Coraline" i coś w jej sercu sprawiło, że czuła się tą tytułową przestraszoną dziewczynką. Teraz gdy byli na festiwalu musiała usłyszeć piosenkę na żywo. Wstała, otarła łzy i poprawiła czarny cień do powiek, który się rozmazał. Gdy wychodziła z namiotu wpadła na dziewczynę ubraną, w stylu hipisów. Blondynka odwróciła się, w jej stronę z wyrazem zdziwienia.

- Co?-zapytała Sherlock patrząc na dziewczynę wyzywająco.

- Nic.-mruknęła blondynka po czym poszła przed siebie, a Holmes wzruszyła ramionami, odwróciła się by nikt jej nie zobaczył i szybko połknęła małe, zielone tabletki ecstasy. Jednak dziewczyna przystanęła na chwilę po czym odwróciła się na pięcie i poszła w jej stronę. Holmes szybko schowała całą zawartość paczuszki do torebki po czym spojrzała z nieukrywaną radością na blondynkę, która zbierała się by coś jej powiedzieć. Bawiła ją, a może był to efekt działania narkotyku.- Jesteś niemiła. Właściwie nawet nie przeprosiłaś.-po tych słowach Holmes wy buchnęła śmiechem.

- Przepraszam, jestem Sherlock.-powiedziała podając dziewczynie rękę.

- Joan.-odpowiedziała blondynka lecz gdy usłyszała brzmienie swojej muzyki z drugiego pleneru pobiegła przytrzymując kapelusz i zniknęła jej z oczu.

Holmes usłyszała, że i jej koncert się rozpoczyna, poszła szybko wmieszać się. Grali wspaniale, wszystko było tak jasne i zrozumiałe, a kolory barwne. Jednak gdy piosenka doszła do wersu " Ma un padre che di padre è niente" coś w niej pękło, a do jej oczu napłynęły łzy. Pobiegła szybko do łazienki, usiała na parapecie, a zimny wiatr z wentylacji wiał jej w oczy. Wyciągnęła strzykawkę i wstrzyknęła sobie kokainę. Jej źrenice rozszerzyły się i poczuła się senna, a zarazem rozbudzona, jak silnie próbowała sobie to wytłumaczyć prawda była taka, że była uzależniona chcąc jednym cierpieniem jakie sobie zadawało maskować inne którego nie umiała opanować. Na miękkich nogach ruszyła z powrotem do miejsca gdzie odbywał się koncert. Miała wrażenie, że muzyka jest niesiona w zwolnionym tempie przez echo i dopiero wtedy trafia do jej głowy. Poczuła silną chęć wymiotów, biegła przed siebie nie patrząc gdzie podczas gdy muzyka dalej dudniła w jej głowie. Wbiegła do łazienki i zwymiotowała do zlewu po czym zlana potem upadała na podłogę. Wstrząsały nią dreszcze. 

- To męska toaleta.-usłyszała czyjś głos. Męzczyzna miał głęboki głos z silnym angielskim akcentem. 

- co ty wiesz-mruknęła chociaż bardziej brzmiało to jak "szo try wlesz".

- Kokaina. Jesteś narkomanką.-powiedział bez cienia zająknięcia się, a ze współczuciem. 

- I co z tego.-powiedziała próbując wstać, ale tylko usiadła opierając się o ścianę. Ból głowy był przejmujący jakby rozsadzał jej czaszkę. Była pewna, że głowa zaraz jej eksploduje. Zimny pot oblewał jej ciało, cała się trzęsła, co chwilę zbierało się jej na wymioty, z jej oczu płynęły łzy. Ból który świadomie sobie zadawała był nie do zniesienia i chciała by się skończył. 

- Tez przez to przechodziłem.-powiedział mężczyzna, a ona poczuła jak przykrywa ją czymś ciepłym i miękkim. Zapewne płaszczem. 

- Ja..-zaczęła, ale nie mogła utworzyć zdania. 

- Nie mów nic, uspokój się.- powiedział nachylając się nad nią, zobaczyła, że ma niesamowicie bladą twarz i brązowe loki, wyglądał jak anioł zesłany przez Boga by ją uratował. Poczuła jak kładzie jej zimny kompres na głowę. Dotknął jej dłoni sprawdzając puls.- ile ty w siebie tego wpakowałaś?-zapytał. Jego głos dochodził jakby z oddali, nie umiała, nie miała siły mu odpowiedzieć, jej oczu powoli się zamykały, powieki były zbyt ciężkie- nie zamykaj oczu, patrz na mnie, słyszysz-panikował.

Obudziła się, w szpitalu, a przy niej siedział ten sam mężczyzna, powieki dalej były dla niej ciężkie. Do jednej ręki przytwierdzoną miała kroplówkę, a na drugiej spoczywała jego dłoń, zapewne co chwilę sprawdzał jej puls. 

- Co się stało?-zapytała patrząc w jego niebieskie oczy, ich kolor niczym ocean ją uspokajał. -

- Prawie przedawkowałaś, ledwo cię odratowali.-powiedział z przejęciem.

- Nie musiałeś tu siedzieć, jakim cudem ci pozwolili tu być.-powiedziała.

- Musiałem, chciałem żebyś kogoś miała przy sobie, gdy ja prawie przedawkowałem nie było nikogo przy mnie, byłem sam, a wtedy gdy masz poczucie, że nikogo nie obchodzisz jeszcze ciężej jest rzucić.  Podałem się za twojego męża.-powiedział, a ona tylko mrugnęła. Była zbyt słaba by cokolwiek odpowiedzieć lub przytaknąć. Widząc jej stan spojrzał na nią ze smutnym uśmiechem i szepnął- śpij, będę tu gdy się obudzisz.-po tych słowach położył rękę na jej włosach i zaczął delikatnie gładzić ją po głowie.  Zamknęła oczy z postanowieniem, że gdy się obudzi zaczynie nowe życie, bez narkotyków, z nim u boku. 

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz