Po raz ostatni Sherly

86 3 0
                                    


Z perspektywy Joan

Obudziłam się wcześnie rano na Baker Street, było ciepło jak na londyński dzień, ale w końcu było lato. Rozejrzałam się wokół uważnie nasłuchując, ale nic nie zwiastowało by Sherlock była w pobliżu co mnie zdziwiło jednak uznałam, że najwyraźniej wstała wcześniej i je śniadanie z naszą kochaną Panią Hudson, która poza byciem naszą gosposią również się nami opiekuje, poniekąd. Sherlock w szczególności, za tyle razy co Pani Hudson uratowała mieszkanie przed wybuchem z winą mojej dziewczyny chyba powinnam jej kupić bombonierkę. Westchnęłam ciężko, ubrałam się i zeszłam do Pani Hudson. Już na schodach poczułam cudowny zapach naleśników. Przyśpieszyłam kroku nie mogąc doczekać się śniadania jednak gdy weszłam do małej, zielonej kuchni ujrzałam tylko Panią Hudson siedzącą przy stole i patrzącą na krzyżówkę w porannej gazecie. Widząc moje skołowane spojrzenie Pani Hudson powiedziała.

- Sherlock nie ma, myślałam, że jest z tobą. Weź sobie naleśniki.-po tych słowach nałożyłam sobie naleśniki na talerz i siadłam na przeciwko Pani Hudson. 

- Nie wie Pani gdzie ją wywiało?-zapytałam młócąc w ustach naleśnik. 

- Niestety nie.-odpowiedziała Pani Hudson patrząc na mnie ze współczującym wzrokiem. 

Gdy już zjadłam śniadanie udałam się do pracy, a  przynajmniej taki miałam plan. Opuszczam za dużo dni w szpitalu, ale za bardzo kusi mnie nauczenie się gry w szachy tak by być lepszą od Sherly. Gdy dotarłam do parku i usiadłam przy jednej z szachownic na przeciwko starego człowieka zamyśliłam się i spojrzałam na szachownicę. W, tym momencie facet podał mi kartkę i odszedł. Co do? Pomyślałam. Otworzyłam kartkę i zaniemówiłam. Odwróciłam i prawdopodobnie zwymiotowałam naleśniki w miejscu publicznym. Przed moimi oczami pojawiły się białe plamki, poczułam jak lecę do tyłu. Ocknęłam się, prawdopodobnie zemdlałam. Wstałam z ziemi. Poruszałam się jak zombie, a po moich policzkach płynęły łzy. W moich uszach nadal kołatało zdanie, które zobaczyłam na kartce "Sherlock Holmes ranna. Przyjdź do starego basenu jeśli chcesz ją uratować". Pobiegłam szybko, wpadałam na ludzi, omalo nie potrącił mnie samochód, ale wreszcie znalazłam się na miejscu. Wbiegłam z impetem na basen i zamurowało mnie. Cały basen  był przystrojony różowymi i białymi lampami, z tyłu majaczył neon z napisem Love, a na środku tego wszystkiego stała ubrana w czerwoną suknię Sherlock z uśmiechem na ustach. Nie wiedziałam czy bardziej chcę ją zamordować czy przytulić. 

- Żeby mi to było ostatni raz Sherly.-powiedziałam całując ją.

- Postaram się.-odpowiedziała lecz pod moim zrezygnowanym spojrzeniem dodała niechętnie- dobrze

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz