Czemu ? cz 2

120 11 0
                                    

Sherlock cały czas stał, w miejscu nie wiedząc co zrobić. Patrzył to na Moriartiego to na zapłakaną Liz, która wlepiła w niego zielone oczy przepełnione strachem. Nagle na schodach usłyszał kroki. John. Boże, tylko nie John pomyślał. Szybko chwycił za pistolet i wycelował w Moriartiego, ale Napoleon Zbrodni był szybszy. Sherlock poczuł ból w miejscu gdzie trafiła kula, a z jego boku zaczęła sączyć się krew.
- Nie!-wrzasnęła Liz wysokim głosem, a Moriarty zakrył jej usta.
- I co Holmes? Jesteś zadowolony? Umrzesz patrząc na swoją dziewczynę.-powiedział Moriarty.
- Ja nie mam dziewczyny.-powiedział z trudem Holmes.
- Nie kłam.-prychnął Moriarty chwytając Liz za gardło.
- Jestem gejem idioto.-powiedział Sherlock i w tym samym czasie Moriarty padł nie żywy. Liz znowu wrzasnęła, a w drzwiach pojawił się Watson.- John..-wyszeptał Holmes słabym głosem po czym upadł na podłogę.
- Cichutko kochanie, wszystko będzie dobrze...-powtarzał John trzymając Sherlocka, w ramionach. Z oczu Holmesa popłynęły łzy.
- To moja wina.-powiedziała Liz będąc na granicy łez.
- Tak idiotko, gdybyś się do niego nie przystawiała byłoby inaczej! Coś ty sobie myślała! Że MÓJ narzeczony zechce być z tobą!- wrzeszczał John.
- To nie jej wina..-powiedział Sherlock.
- Nie traktowałam go w taki sposób!-wrzasnęła Liz.
- A, niby w jaki!-wrzasnął John.
- Jak przyjaciela!-krzyknęła Liz łapiąc się z głowę.
- To jak traktujesz gości z którymi jesteś w związku!-wrzasnął John.
- Jestem lesbijką tempaku!-krzyknęła wreszcie Liz po czym się rozpłakała.
- John..-szepnął Sherlock łapiąc Johna za rękę.
- Już skarbie, nie pozwolę ci umrzeć. Będziesz żył, zobaczysz jeszcze weźmiemy ślub.-powiedział łagodnie John niosąc Sherlocka do zamówionej przez nich taksówki.
- Naprawdę?-zapytał Sherlock słabym głosem.
- Oczywiście kochanie, jasne.-powiedział John przez łzy.
- Kocham cię John, zawsze cię kochałem.-szepnął Sherlock po czym zamknął oczy.
- Nie, nie nie. Nie zamykaj oczu, patrz na mnie, proszę cię.-mówił John gładząc Sherlocka po twarzy. Gdy znaleźli się w szpitalu John wychodził już z siebie. Na szczęście miała dzisiaj dyżur doktor Mary Morstan, stara znajoma Watsona. Dzięki niej od razu zostali przyjęci, a teraz John siedział przed salą operacyjną. Nagle na horyzoncie pojawiła się Mary.
- co z nim? Żyje?-zapytał John bojąc się odpowiedzi.
- Jasne, tylko nie pozwól mu nic robić przez najbliższy miesiąc.- zaśmiała się Mary, a John odetchnął z ulgą.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz