Wiersz

86 8 0
                                    

Po raz kolejny Sherlock spojrzał na nieskładne zdania. Od dwóch godzin siedział spoglądając za okno za którym rozciągała się ciemna noc. Wszystko przypominało mu o Johnie, o jego ukochanym, o wspaniałym człowieku, którego spotkał na swojej drodze. Skierował swój wzrok na kartkę :

Gdybyś był mgłą ulotną jak dzień. Gdybyś był nieoczywistym snem. Gdybyś był słodkim natchnieniem.
Mego serca uderzeniem. I tak kochałbym cię wielce, bo me myśli i serce należą do ciebie. Bo me myśli i na dusza przy tobie trwać będą. Bo ja sam tobie oddany.

Sherlock z rezygnacji z całej siły uderzył głową, w stół. Nigdy nie myślał, że zakocha się, w kimś, aż tak mocno jak, w Johnie. Nagle poczuł czyjeś ramiona oplatające jego. Odchylił głowę do tyłu i pocałował ukochanego. Nie zwrócił uwagi na to, że John podstępem zgarnął kartkę z wierszem.
- Ciekawe rymy.-powiedział śmiejąc się.
- Jestem beznadziejny, jestem kompletnym fajtłapą.-żachnął się Sherlock.
- Tak, ale moją fajtłapą.-powiedział John.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz