Zawsze będę blisko

111 6 0
                                    


Wrzucam bonusowy rozdział z okazji pierwszego miejsca w kategorii Johnlock i prawie 3000 wyświetleń. 

W, głowie Holmesa rozbrzmiewała cały czas piosenka Amy Winehouse "Rehab", nie za bardzo wiedział czemu akuratnie ten kawałek utkwił mu na dobre w pamięci, lub wiedział tylko nie chciał tego do siebie dopuścić. Odpalił kolejnego papierosa i zaciągnął się szarym dymem stojąc w koncie wielkiej, eleganckiej sali, w której dorastał, a która nie była dla niego do końca domem. Arystokrackie korzenie ciągnęły się za nim niby nieprzyjemny odór od bezdomnego. Mieszkał w centrum miasta, żył jak zwykła osoba z klasy średniej, ale mimo tego na jakiś czas musiał pojawiać na tych pełnych przepychu i snobizmu przyjęciach gdzie jego rodzice, brat, bez najmniejszego problemu się odnajdywali, a on wręcz przeciwnie. Miał ochotę wtedy zapaść się pod ziemię i zostać tam do końca tego żałosnego spektaklu. Z niesmakiem spojrzał jak jego matka podlizuje się jakiejś wysokiej rangom arystokratce z Rosji. Chryste, pomyślał, Jak tu nie zwariować?. Nagle naszła go wielka ochota aby po raz kolejny zarzucić trzy lata czystości i zażyć coś na poprawę humoru, właściwie powtarzało się to co trzy lata i jak na ironię zawsze na przyjęciach. Rok odwyku, dwa lata bycia czystym, przyjęcie, narkotyki i alkohol. 

-Bez tego długo tu nie pociągnę- mruknął pod nosem i ruszył, w stronę łazienki, jeszcze na Baker Street skrzętnie ukrył w garniturze małą dawkę ecstasy i trochę valium. Już prawie był przy drzwiach i chwytał za klamkę gdy ktoś wyszedł z łazienki i trącił go tak, rzec tabletki wypadły i rozsypały się po ziemi. Sherlock z przerażeniem spojrzał na niewysokiego mężczyznę, w czarnym garniturze. 

- Chyba nie zamierzałeś tego wziąć?-zapytał blondyn miły dla ucha głosem. 

- Ja...znaczy...to jest ciężki czas i...tu jest okropnie...-zaczął niemrawo się tłumaczyć. 

- Na wszelki wypadek to skonfiskuję.-powiedział blondyn z współczującym uśmiechem i skrzętnie pozbierał tabletki.- Masz ochotę się przejść?-dodał. 

- Czemu nie.-odpowiedział zaintrygowany Holmes. 


Cztery lata później

Holmes odetchnął świeżym, paryskim powietrzem siedząc na dachu gdzie czekał na swojego narzeczonego.  Od siedmiu lat pozostał czysty za co mógł dziękować sobie i Johnowi, który zjawił się w tamtym krytycznym momencie i od tego czasu trzymał go, w ryzach. Gdy Watson pojawił się na dachu Holmes uśmiechnął się i zwrócił uwagę na paczkę jaką blondyn trzymał w rękach.

- Co to?-zapytał zaciekawiony.

- Niespodzianka.-odrzekł John po czym pocałował go.

Gdy usiedli na kocu, który przyniósł Holmes Watson wyjął z opakowania ciastka z czekoladą, wziął jedno do ręki i spojrzał na Sherlocka. 

- Co?-zapytał Holmes śmiejąc się z zawstydzonego spojrzenia ukochanego.

- Zjesz?-zapytał John, a Sherlock przytaknął głową i już domyślając się o co chodzi lekko rozchylił usta, a Watson wyciągnął ku jego twarzy rękę z ciastkiem. 

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz