Dziennik Sherlock Holmes

72 2 0
                                    

9 lipca, piątek

Klapa. Właśnie do Anglii wraca Amelie, a ja spotykam się z Joan. Nie chcę utknąć w nierozwiązywalnym trójkącie matematycznym. Żadne obliczenia nie pomogą zdecydować którą z nich wolę. Jest to doprawdy wielki dylemat. Bycie dwudziestodwuletnią detektyw doradczą w Londynie, do tego singielką mi jakoś bardzo nie przeszkadza. Natomiast jakimś cudem przeszkadza to wszystkim w moim otoczeniu, matce, Pani Hudson. Tylko mój brat jeszcze nie zadaje mi pytań pod tytułem "Jak tam związek?". W, tym momencie zadzwonił telefon. Jak szalona podskoczyłam i odebrałam licząc, że ktoś ma dla mnie jakieś ciekawe zadanie jednak pomyliłam się i to bardzo.

- Cześć kotku.-usłyszałam głos Joan, było niestety za późno by się rozłączyć lub udawać, że nie wiem kto ze mną rozmawia.

- Cześć.-powiedziałam czekając, aż moja dziewczyna wydusi z siebie po co dzwoni.

- Spotkałam dziś taką miłą rudą dziewczynę, mówi, że się znacie, zaprosiłam ją do nas na herbatę, jest z Francji.-Dobry boże. 

- Nie!-wrzasnęłam panikując- nie, nie kłopocz się. Pewnie ma mało czasu, zawsze jesteś tak uczynna dla wszystkich-zaczęłam plątać się w myślach próbując ująć problem tak by Joan niczego nie podejrzewała.

- Ma czas.-usłyszałam radosną odpowiedź i załamałam ręce.-Sherly?

- Przyjdźcie.-powiedziałam ze spokojem jednak w środku mnie panowała burza i rozłączyłam się.

Gdy weszły do pokoju zdębiałam widząc kontrast jaki między nimi panował. Elegancka sukienka Amelie przeciwko granatowemu sweterkowi z czerwononosym jeleniem Joan. Zamknęłam oczy, westchnęłam ciężko. Po czym usiadłyśmy wszystkie wokół stołu.

- A, więc jak się poznałyście?-zapytała Joan Amelie, a ja omało nie wyplułam herbaty, którą właśnie piłam.

- W specyficzny sposób.-powiedziała Amelie z flirciarskim uśmiechem.

- Właśnie.-ucięłam krutko. 

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz