Niefortunny wieczór

101 6 0
                                    

Było już chłodno i ciemno, a księżyc przebijał się przez okno zasłonięte koronkowymi zasłonami gdy John Watson wrócił do domu. Przez padający od rana deszcz był cały przemoknięty, woda ściekała po nim jakby co dopiero wyszedł spod prysznica, co chwilę pociągał nosem czując pierwsze oznaki kataru. Rozejrzał się po prawie pustym mieszkaniu, jego ukochany detektyw Sherlock Holmes siedział w fotelu czytając jakąś książkę. Gdy Holmes spostrzegł Watsona zerwał się na równe nogi, książkę rzucił w kąt i podbiegł do Johna całując go po czym przytulając jednak szybko dosunął się od blondyna wyczuwając wodę. Spojrzał zmartwiony na swojego chłopaka po czym wziął do rąk ręcznik i wytarł włosy śmiejącego się Watsona. Sherlock gdy chciał potrafił być naprawdę opiekuńczy.

- Jak się czujesz?-zapytał z przejęciem Holmes patrząc na Watsona.

- Dobrze.-odpowiedział Watson po czym dodał-jestem tylko trochę zmęczony.

Na te słowa Holmes uśmiechnął się życzliwie, usiadł na fotelu zdejmując marynarkę. Watson podszedł do niego, usiadł mu na kolanach i wtulił się w ciepłą koszulę bruneta. Sherlock przykrył Johna marynarką po czym objął go ramionami dalej nie mogąc uwierzyć, że naprawdę od dwóch lat jest w związku z Watsonem. Tak zasnęli nie będąc świadomymi co czeka ich następnego dnia. Gdy zawitały pierwsze promienie słońca Sherlock Holmes obudził się jako pierwszy czując przejmujący ból, w gardle i odnotowując ból głowa jak i łzawiące oczy. Spojrzał na Watsona z wyrzutem wiedząc, że gdy obydwoje będą chorzy to nie dość, że nici z rozwiązywania spraw to na dodatek będą musieli leżeć w łóżku, a Pani Hudson będzie się nimi zajmować. W, tym momencie John otworzył oczy pociągając nosem i z wyraźną chrypą stwierdził.

- Chyba cię zaraziłem.

- Brawo geniuszu.-odpowiedział Sherlock z nieukrywanym sarkazmem jednak na jego ustach nadal gościł uśmiech. Nie miał w gruncie rzeczy za co złościć się na Johna. 

- Pani Hudson!-spróbował krzyknąć Sherlock, ale przez chrypę jego głos nie dotarł na parter. Westchnął ciężko po czym spojrzał na Johna. Watson wstał z jego kolan siadając na kanapie, a Holmes pokierował się na dół do Pani Hudson. Przemiła starsza kobieta właśnie czytała jakąś gazetę, a gdy spojrzała na Sherlock załamała ręce.

- Wielkie nieba, Sherlock. Co ci się stało? Biedactwo, rozchorowałeś się, to może być grypa.-powiedziała współczującym tonem, a Sherlocka na tyle bolało gardło, że tylko kiwnął głową- Watson też?-dopytała. Holmes znów kiwnął głową.- Do łózka marsz, obydwoje i nie wychodzić mi stamtąd dopóki nie stwierdzę, że jesteście zdrowi- zarządziła Pani Hudson z miną nieznoszącą sprzeciwu, a Holmes pokierował się na górę z miną męczennika. 

- Musimy iść się położyć.- wychrypiał.

- Pani Hudson tak stwierdziła?-również wychrypiał Watson.  Sherlock w odpowiedzi tylko kiwnął głową. Po jakieś chwili obydwoje leżeli już w łóżku przytuleni do siebie i oglądali "Bridgertonów" jedząc rosół, który przygotowała im Pani Hudson. Cóż, każdy czasem choruje, nawet najsłynniejsza para Londynu, Sherlock Holmes i John Watson. 

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz