Nieszczęsne spotkanie na Baker Street

137 13 0
                                    

- Na ile pojechali?-zapytała Suzie wchodząc do salonu na Baker Street.

- Bo ja wiem, pewnie na jakąś  godzinę,-odpowiedziała Mary siadając na kanapie. Suzie siadła koło niej i oparła głowę na jej ramieniu.

- Ostatnio nasze spotkanie z nimi nie poszło najlepiej. - mruknęła Suzie.

- Polubią cię, tata jest tylko przewrażliwiony. -powiedziała Mary.

- Który?-zapytała zdezorientowana Suzie.

- John Watson.-powiedziała Mary zapominając, że to, że ma dwóch ojców dalej wprawia niektórych w zdezorientowanie. Następnie włączyła głośniki z, których poleciał utwór "Bulvard of broken dreams" Green Day. 

- Najlepsza muzyka.-skwitowała Suzie i niepewnie złączyła ich usta w pocałunku, który Mary pogłębiła. Pocałunek stawał się coraz namiętniejszy, aż do reszty je pochłonął. W tej chwili liczyły się tylko ich usta złączone słodką nicią namiętności, nic innego nie miało znaczenia. Do momentu gdy za swoimi plecami usłyszały chrząknięcie. Oderwały się od siebie łapiąc oddech, którego nawet w pierwszej chwili nie czuły, że im zabrakło.  Powoli odwróciły głowy, a za nimi przy wejściu do pokoju stał John z założonymi rękami, kwaśną miną i wzorkiem mówiącym "Z tego to się dziecko nie wywiniesz". Koło Johna stał Sherlock, który wyraźnie powstrzymywał się od tego żeby nie wybuchnąć śmiechem. Suzie zrobiła się cała czerwona i za bardzo nie wiedząc co zrobić wstała i powiedziała:

- To może ja już pójdę.- na jej wypowiedź John tylko kiwną głową, a gdy wyszła zwrócił się do Mary.

- A, z tobą młoda damo mamy do pogadania.

- Sprostujmy, ty masz do pogadania. Ja nie mam jej nic do powiedzenia według mnie nie zachowała się źle.- powiedział Sherlock i zanim John zdążył cokolwiek powiedzieć zniknął z pola widzenia.

- A, więc co tak karygodnego zrobiłam? Przecież ty też całujesz się z ojcem. - powiedziała Mary bawiąc się kosmykiem włosów.

- Młoda damo, to mi nie wyglądało na zwykłe całowanie się.-powiedział John, a Mary spłonęła rumieńcem.

- John spróbuj sobie przypomnieć jak my się całowaliśmy i daj naszej córce spokój.-powiedział Sherlock wchodząc do pokoju. John na chwilę się zamyślił po czym powiedział.

- W sumie, nie zrobiła nic złego.- i wyszedł z pokoju zostawiając zdezorientowaną Mary samą. Jednak błoga samotność nie trwała długo bo za chwilę do pokoju z dzikim krzykiem wpadły Sherin i Rosie. 

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz