Szantaż cz 3

93 9 0
                                    

John chodził od ściany do ściany czekając na pojawienie się rodziców Sherlocka i Mycrofta. Odchodził od zmysłów odkąd jakaś lekarka powiedziała mu, że nic nie zdziałają dopóki nie pojawi się ktoś z rodziny. Nagle przez drzwi wleciał Mycroft trzymając w rękach jeden pączek, a w buzi kolejny. Za nim wbiegli rodzice Sherlocka. Gdy go zobaczyli przystanęli zdziwieni.
- Kim jesteś młodzieńcze?-zapytał Pan Holmes przypatrując mu się z typowym dla wyższych sfer snobizmem. Podobno rodzina Holmes wywodziła się od szlachty ze strony Pana Holmesa.
- John Watson proszę Pana. Kolega pańskiego syna.-powiedział Watson i uśmiechnął się.
- Mój syn nie ma kolegów. Radzę ci młodzieńcze żebyś zabierał się stąd.- prychnął Pan Holmes.
- Ale, to ja go tu przywiozłem.-zaczął się tłumaczyć Watson gdy do sali wbiegli Moriarty i Eurus.- Ty!-wrzasnął Watson próbując rzucić się na Moriartiego z pięściami co zostało mu skutecznie udaremnione przez ojca  rodzeństwa Holmes.
- Radzę ci żebyś się tu nie pokazywał.-powiedział twardo Pan Holmes.
- Ale, to jego wina.-jęknął Watson pokazując ręką Moriartiego.
- Ten dżentelmen jest szlachetnie urodzony i nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. O ile wiem twoja matka pracuje jako sprzątaczka, a ojciec naprawia auta. Nie masz się czym pochwalić mój drogi. A, jeśli jeszcze raz zobaczę cię w towarzystwie mojego syna bądź pewny, że skutecznie temu zapobiegnę.-powiedział Pan Holmes, a Watsona ze strachu przeszył dreszcz. Biedny Sherlock pomyślał John po czym udał się do wyjścia ze wzrokiem wbitym w podłogę, powłócząc nogami.

Życie na Baker Street/ Johnlock one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz