Denis i tak już przegapił swoje zaliczenie, a jako że był czwartek, to sensownym wydawało mu się, aby odpuścić sobie też piątek i tym sposobem przedłużyć weekend w Grabówce. Wiktor natomiast miał mieć jakieś zaliczenie w piątek i postanowił, że jednak wróci do Warszawy. Tuż przed tym, jak zaczął się zbierać w drogę powrotną, Denis zmienił zdanie i stwierdził, że pojedzie z bratem.
Po rozmowie z ojcem trochę się uspokoił i choć w zasadzie nadal nie dowiedział się, o czym dokładnie rozmawiali mężczyźni, to dotarło do niego, że Oliwier reagował w ten sposób — czyli nie robił dosłownie nic — zapewne od razu spisując wszystko na straty i nawet nie podejmując próby, aby cokolwiek naprawić. To cholernie wkurzało Denisa i pod wpływem impulsu uznał, że musi to jak najszybciej wyjaśnić. Już on mu wygarnie!
Jak postanowił, tak też zrobił. Wieczorem wrócili z Wiktorem do Warszawy i Denis poprosił brata, aby ten podrzucił go od razu pod blok policjanta. Czuł, że musi wszystko z siebie wyrzucić i wykorzystać emocje, jakie nim targają, bo jeżeli przeczeka ten moment, sam straci motywację i koniec końców jeszcze sam pogorszy sytuację.
Znał na pamięć kod do klatki, więc po prostu automatycznie go wklepał i pospiesznie zaczął wbiegać schodami na górę, by po kilku sekundach znaleźć się pod właściwymi drzwiami. Tam na moment się zawiesił, zastygając w bezruchu. Miał użyć swojego klucza? Nie... chyba powinien zapukać. Ale jak tak grzecznie zapuka, to czy to nie będzie oznaka, że mu przeszło — albo przechodzi — i już wcale nie jest taki zły? Cholera, przecież to nie on powinien teraz stać pod drzwiami Oliwiera!
Załomotał ze złością w drzwi tak, że pewnie usłyszeli go sąsiedzi z góry, z dołu, a może nawet i z sąsiednich klatek. Cóż, to z pewnością nie sygnalizowało, że przyszedł w pokojowych zamiarach.
Przez kilka chwil nic się nie działo i przez ułamek sekundy pomyślał, że Francuza może po prostu nie ma. Co prawda z tego co kojarzył, blondyn nie powinien mieć teraz służby, ale może coś mu się pozmieniało w grafiku, albo po prostu gdzieś wyszedł?
Nim zdążył się nad tym głębiej zastanowić, usłyszał cichy szczęk zamka w drzwiach, a potem te otworzył się i wreszcie dojrzał nieco zdezorientowanego policjanta.
Stali tak obaj przez jakiś czas w ciszy, przyglądając się sobie — Denis z determinacją i nutką złości, a Oliwier starał się nie pokazywać żadnych emocji, jakby planował przybrać jakąś postawę dopiero po tym, jak wyczuje nastrój młodszego chłopaka.
— Jesteś kretynem — wysyczał wreszcie Denis, czując, jak ciśnienie podnosi mu się jeszcze bardziej.
Oliwier nie odpowiedział.
— Uwierz mi. To nie jest dobry moment, żebyś znowu milczał... — zaczął ostrzegawczym tonem chłopak, a Francuza wreszcie wyraźnie coś tknęło.
— Oczywiście, że jestem kretynem — obwieścił, przerywając. — Co ja sobie, kurwa, myślałem? — zapytał retorycznie, podnosząc bezradnie ręce, by po chwili dramatycznie je opuścić.
Tego Denis się nie spodziewał, więc stał tylko w progu, obserwując bacznie starszego mężczyznę.
— Kontynuuj — zachęcił po chwili.
— Wejdziesz? — poprosił wpierw Francuz, dochodząc do wniosku, że jak miał już się tłumaczyć, to tylko przed Denisem, a nie dodatkowo przed wścibskimi sąsiadami. Już zdążył odkryć, że jego bezpośrednią sąsiadką była pewna rezolutna emerytka, która nie miała żadnego problemu z zadawaniem niewygodnych pytań. Widział ją raptem kilka razy, a zdążyła zaniepokoić się, że w tym wieku nie miał jeszcze żony, zastanowić się, czy ten ładny, czarny samochód pod klatką jest jego oraz kim jest ten młodzieniec, który czasami przychodzi wieczorami, a wychodzi rano. Oliwier nie mógł uwierzyć, że kobieta jeszcze się nie domyśliła. Nie zamierzał jej ułatwiać.

CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...