20 grudnia 2018
To było niesamowite, że już zbliżało się Boże Narodzenie.
Denis czasami nie mógł oprzeć się wrażeniu, że czas przeciekał mu przez palce. Przecież dopiero co się tu przeprowadził, zaczął studia, a tymczasem — niemal po kilku mrugnięciach okiem — był już całkiem dobrze zaaklimatyzowany, powoli zbliżał się do pierwszej sesji egzaminacyjnej i... miał faceta. Oliwiera.
Ostatnie dwa tygodnie przebiegły zaskakująco spokojne i stabilnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze nastroje, ale Armiński już zdążył wywnioskować, że z Francuzem żyło się po prostu łatwo. Starszy mężczyzna był bezpośredni, potrafił rozmawiać otwarcie, a dzięki temu wszystkie drobne spięcia znikały tak szybko, jak się pojawiały. O ile oczywiście nie następowało jakieś spięcie w jego umyśle i nie zaczynał działać sam, pomijając w swoich decyzjach Denisa. Poza tymi ekstremalnymi przypadkami było bardziej niż poprawnie.
Może to już miała być ich taka rutyna, że na co dzień mieli żyć sielankowo, bez zmartwień, a raz na jakiś czas miał przychodzić kryzys, który stawiał na szali przyszłość ich związku? W końcu historia powtórzyła się już dwa razy.
Było gorąco, ale po tamtej rozmowie w mikołajki kurz wojenny opadł i jak dotąd układało im się dobrze — tak po prostu. Denis się uczył, Oli pracował i co kilka dni widzieli się by porozmawiać, obejrzeć razem jakiś film, czy najzwyczajniej na seks.
Jak teraz.
— Dziwnie mi z tym, że ja pojadę jutro, a ty zostaniesz tu na święta, sam... — odezwał się po kilku dobrych minutach ciszy Denis, kiedy już zdążyli odsapnąć, ale nadal jeszcze leżeli w pościeli. Oli na plecach z jedną ręką pod głową, a drugą obejmował chłopaka, który przykleił policzek do jego barku i niespiesznie masował klatkę piersiową starszego mężczyzny.
— I tak będę pracował, więc się nie przejmuj. Poza tym nie będę sam, mam tego pchlarza na głowie — parsknął, słysząc, jak szczeniak odstawia jakieś harce w swoim kojcu w salonie. Zapewne próbował rozszarpać pluszowego krokodyla, którego pewnego dnia przyniósł mu Denis. Z ostatnim pingwinkiem rozprawił się w ekspresowym tempie.
— No tak. To oczywiste przecież, że musisz zajmować się nie swoim psem — podkreślił złośliwie Denis. Nie chciał nic insynuować w obawie, że jeszcze Francuz będzie mu chciał coś udowodnić... ale coś tak przeczuwał, że pies, który oficjalnie nadal nie miał imienia, po prostu już zostanie z policjantem. Jakimś sposobem nie znalazł się nikt chętny, żeby się nim zaopiekować, a Oli nie wyglądał na zbyt zdeterminowanego, aby znaleźć psu stały dom. Co więcej, zabrał go do weterynarza, kupował mu specjalistyczną — i absurdalnie drogą — karmę, a także zaopatrzył go w szelki, legowisko... Nie wspominając nawet o nauce chodzenia na smyczy i najprostszych komend. A to wszystko w ledwie dwa tygodnie!
Tak, szczeniak zdecydowanie miał tu zostać, nawet jeśli Oli jeszcze nie przyznawał tego na głos.
— Na święta i tak go nikomu nie oddam, bo sam wiesz, jak to jest. Jakaś Karyna z Sebą mogą sobie wymyślić, że to będzie świetny prezent dla ich bąbla pod choinkę — wyjaśnił racjonalnie Francuz, co z pewnością było zgodne z prawdą... ale też zaleciało Denisowi wymówką. Mimo wszystko nie skomentował tego, udając, że przyjął takie wytłumaczenie bez cienia podejrzliwości.
— Istnieje ryzyko, że po świętach wylądowałby w innym śmietniku, albo nawet gorzej — skomentował zgodnie z narracją policjanta, zagryzając przebiegle wargę. Dobrze, że Francuz nie mógł w tej pozycji zobaczyć jego twarzy.
CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...