23. Wszechświat, który można schwycić w ramiona

5.1K 440 424
                                    

Ostrzeżenie: Rozdział zawiera potencjalnie drastyczną scenę. Jeżeli jesteś osobą wrażliwą lub cierpisz na jakieś zaburzenie natury psychicznej, pomiń go. Z kontekstu kolejnego rozdziału na pewno domyślisz się, o co chodziło.

_______________

14 czerwca 2018

Promienie słoneczne wpadały przez okno, zalewając całe pomieszczenie złocistym blaskiem. Przez otwarte okno dało się usłyszeć wesołe krzyki i śmiechy dzieciaków z pobliskiego placu zabaw. Ktoś nieopodal kosił trawnik, przez co w powietrzu unosił się przyjemny zapach świeżo skoszonej trawy. Niewielki podmuch letniej bryzy co jakiś czas delikatnie targał firankami.

Było tak pięknie i przyjemnie. Wszystko dookoła kwitło, budziło się do życia, atakowało kolorami.

Ale nie on.

Leżał na miękkim materacu, wpatrując się bezwiednie w sufit. Słyszał te wszystkie dźwięki, czuł te kuszące zapachy lata i... nic. Nie pamiętał nawet, kiedy się tu położył. Od kilku nocy nie mógł spać, a przez to był strasznie zmęczony w ciągu dnia. Chyba się zdrzemnął, ale z jakiegoś powodu czuł się przez to jeszcze bardziej... przytłoczony? Ociężały? Wszystko, absolutnie wszystko przychodziło mu z trudnością.

Jako że od dwóch dni nawet nie brał prysznica, rano wreszcie się do tego zmusił. To znaczy... od myśli, że powinien wreszcie się umyć i ogolić do momentu, w którym to ostatecznie zrobił, minęło trzy godziny. Tyle zajęła mu droga z sypialni do łazienki. Zresztą tyle zajmowało mu wykonywanie każdej, nawet najprostszej czynności.

Nie wiedział, co się z nim działo. Pamiętał, że rozmawiał z Marcelem, że się w miarę dogadali, potem jego przyjaciel pojechał wreszcie do domu, Oli poszedł spać... miał koszmarny paraliż senny, a następnego ranka czuł, jakby uleciało z niego życie. Przeleżał resztę dnia przed telewizorem, by następnego wybrać się... po skremowane zwłoki swojego psa, a następnie na cmentarz dla zwierząt, gdzie został zakopany Tytan.

We wtorek kompletnie pękł, choć w zasadzie nie był smutny ani przygnębiony. A przynajmniej nie bez przerwy. Tylko czasami nachodziły go te najbardziej przygnębiające myśli. Przez resztę czasu zjadały go wyrzuty sumienia i nieuzasadniony lęk. Nie chciał tu być. Nie chciał leżeć w tym łóżku ani nie chciał siedzieć w tym mieszkaniu. Ale... nie chciał też być gdziekolwiek indziej. Nie chciał nikogo widzieć, nie chciał z nikim rozmawiać, a na samą myśl, że po weekendzie mógł wrócić do pracy, dostawał drgawek.

Miał wrażenie, że utknął w jakiejś pętli czasowej i nie wiedział, gdzie jest wyjście. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co stanie się za kilka godzin, a przez to atakowały go potworne wyrzuty sumienia, że nie potrafi tak po prostu wstać i coś zrobić. Cokolwiek.

Przez ten czas odbierał jedynie SMS-y. Od Kuby, od naczelnika, od Marcela, od Marcina, który jakimś sposobem o wszystkim się dowiedział, a nawet od Klaudii. Każdą odpowiedź opracowywał z należytą starannością. Tak bardzo bał się, że ich zaalarmuje. Wiedział, że nie może odpisać czegoś kompletnie na luzie czy złośliwie, tak jak brzmiałby zazwyczaj, bo to byłoby oznaką, że coś jest nie tak. Nie mógł w ogóle nie odpowiadać, bo to tym bardziej sygnalizowałoby jakieś problemy. Nie mógł też napisać prawdy, bo wtedy to już na pewno wpadłby do niego cały orszak zmartwionych nim osób. Więc zmyślał. Co czułby normalny Oliwier w takiej sytuacji? Byłby przygnębiony, ale nie zrozpaczony. Potrzebowałby trochę czasu dla siebie, ale z pewnością nie zamykałby się w mieszkaniu. W swoich odpowiedział byłby nadal cyniczny, ale w stonowany sposób.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz