24 grudnia 2018
Oliwier nie był sentymentalnym człowiekiem, tak samo jak nie miał potrzeby podążania za tradycjami, dlatego Boże Narodzenie, Wielkanoc i inne święta niewiele dla niego znaczyły. Poza tym w jego pracy również to nie miało żadnego znaczenia, bo jak w grafiku wypadła mu służba, to musiał wywiązać się z obowiązków bez względu na okoliczności.
Tak też było i tego roku. Popołudniowa zmiana w Wigilię, wolne w pierwszy dzień świąt i nocna zmiana w drugi. Dla Francuza był to dzień jak co dzień i nie czuł w związku z tym żadnego magicznego nastroju, jednak widział po swoich kumplach, że niektórym wyraźnie była nie w smak służba w takim terminie. Rozumiał to. Tradycyjnie ten dzień spędzało się przecież z rodziną. Jemu samemu natomiast w pełni wystarczyła poranna rozmowa z Denisem, gdyż to wtedy umówili się na wspólne otwarcie prezentów. To było naprawdę urocze i choć zdecydowali, że dadzą sobie co najwyżej drobne upominki, to liczył się sam gest, dlatego gdy Oli, idąc za wskazówkami, znalazł ładnie zapakowany prezent, nie mógł udawać, że to nie działa zmiękczająco na jego serce. Oczywiście, w przeszłości już dostawał jakieś tam prezenty, które przyjmował z mniejszym lub większym entuzjazmem, jednak tym razem nie liczył się sam podarunek, a osoba, od której go dostał. Z jakiegoś powodu to zmieniło całe postrzeganie Oliwiera na tradycję wręczania sobie prezentów.
Z racji na pogodę Denis wręczył mu getry termoaktywne do biegania i Oliwier, jeszcze ich nie przymierzając, już wiedział, że będzie to jego ulubiona para. Dodatkowo w paczce znalazł kilka słodkości, nie mogąc się powstrzymać, by nie zjeść od razu jednego z batonów.
Sam nie mógł ukryć prezentu dla Armińskiego, gdyż ten wracał z bratem do domu, dlatego wręczył go chłopakowi tuż przed wyjazdem i pozostawało mu mieć nadzieję, że Denis dotrzyma słowa i nie rozpakuje go wcześniej. I wszystko wskazywało na to, że faktycznie tak się stało, bo przy otwieraniu brzmiał na podekscytowanego, a poza tym był raczej kiepskim kłamcą. Zatem Oli chyba trafił, a podarował młodemu planszówkę, o której naczytał się sporo pozytywnych opinii i jednocześnie nie kojarzył, aby Denis mu kiedyś o takiej wspominał.
Te błogie rozmyślania były jak miód dla jego duszy po naprawdę bojowej służbie. Zwłaszcza kiedy wreszcie wrócili do jednostki i każdy przysiadł do swoich raportów, by skończyć je jak najszybciej i wrócić do domu, by odpocząć. Nawet Adam nie szukał wymówek, żeby się obijać, więc to był najlepszy dowód na to, że wszyscy mieli już dosyć i chcieli, by ta służba dobiegła końca.
W pewnej chwili do ich pokoju wszedł Czarek i nieco wybił wszystkich z rytmu.
— Dobra, jedna sprawa na koniec — zaczął, opierając się tyłkiem o wolne biurko, które stanowiło swego rodzaju składzik na rzeczy, które „warto było mieć pod ręką" i „nie opłacało ich się chować do szaf". — Bogdan — zwrócił się do jednego z podwładnych, a pozostali od razu zrozumieli, co zamierzał powiedzieć dalej Czarek. — Słuchaj, nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Jak chcesz pogadać czy coś, to wal, ale nie może być więcej takiej sytuacji jak dzisiaj, że jesteś totalnie zdekoncentrowany i nie rozumiesz, co się do ciebie mówi. Dziś nic się nie stało, ale następnym razem ktoś może stracić życie, bo nie będziesz wystarczająco czujny — sporządził reprymendę, choć jego głos był stonowany i nie było w nim słychać przesadnych wyrzutów.
— Przepraszam, stary... to... ogarnę się. Mam po prostu trochę problemów i... — zaczął się niezręcznie tłumaczyć, jednak Czarek mu przerwał.
— Każdy z nas ma jakieś problemy. Jeśli to jest coś, co sprawia, że nie możesz się skupić, to bierz wolne albo idź na zwolnienie. Nie przychodź tutaj w takim stanie — pouczył już o wiele bardziej dosadnie. — Czy to jasne?
CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...