3 grudnia 2018
Nienawidził być bezsilny.
Nienawidził, kiedy nie miał nad czymś kontroli i był zależy od czyjejś decyzji.
Miał w głowie swoistą mapę pewnych zachowań i schematów, które zazwyczaj potrafił przewidzieć i nawet jeśli nie miał na nie wpływu, to potrafił mniej więcej określić, w którą stronę zmierzała konkretna sytuacja. Bywały jednak takie przypadki, niezwykle rzadkie, kiedy ktoś wyjeżdżał poza tę metaforyczną mapę, a przez to Oli tracił sygnał.
Dokładnie tak się teraz czuł na myśl o Denisie — jakby zgubił zasięg. Zatrzymał się i tylko bezradnie rozglądał dookoła, nie mając pojęcia, jak ma zawrócić na właściwą trasę.
Był wściekły na myśl, jak to wszystko się potoczyło. Zastyganie w bezruchu kompletnie nie leżało w jego naturze, tak samo jak momenty, w których nie wiedział co powiedzieć. Tymczasem przytrafiło mu się to w absolutnie najgorszym możliwym momencie. Bywały ułamki sekund, kiedy starał się pocieszyć, że przecież nawet nie rozumiał tamtej sytuacji, więc gdyby na siłę próbował cokolwiek z siebie wydusić czy pójść za Denisem, to tylko pogorszyłby sprawę. Zaraz jednak wracał na ziemię i instynkt podpowiadał mu, że powinien był wtedy powiedzieć cokolwiek. Jeszcze raz przeprosić, zgodzić się, że postąpił głupio, a nawet skłamać, że już zrozumiał swój błąd — przecież mógłby to na spokojnie przemyśleć później i kupiłby sobie trochę czasu.
Nie zrobił nic. Siedział jak ten kretyn, nie odzywając się nawet słowem, obserwując w panice, jak Denis z każdą sekundą traci nadzieję.
Przestał sobie zadawać pytania „dlaczego". To było przecież oczywiste. Może i na dobrą sprawę nic nie wiedział o poważnych związkach, ale nie trudno było się domyślić, że Denis go osłabił. Gdyby to był ktokolwiek inny, Oli przybrałby defensywny ton i tak przekręcił sytuację, że jeszcze wpędziłby drugiego rozmówcę w poczucie winy. Z Denisem w ten sposób nie miał szans — zupełnie jakby stracił przy nim zdolność do bycia chujem. A przynajmniej świadomą zdolność, bo jak widać, nieintencjonalne bycie chujem wychodziło Oliwierowi nadal fantastycznie.
Zatem odpowiedź na pytanie dlaczego zamienił się w słup soli podczas tamtej rozmowy już znał. Nie miał żadnych merytorycznych argumentów na swoją obronę, a zaatakować w odwecie Denisa po prostu nie potrafił.
Nie znał natomiast odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie przyszło mu na myśl, że poinformowanie chłopaka to był jego obowiązek. Czy to dokładnie nie przemawiało za tym, że nie traktował Denisa poważnie, tak jak ten mu zarzucił?
Wydawało mu się, że nie. Przecież starał się liczyć ze zdaniem Armińskiego. Odkąd zaczęli być razem, każde swoje zachowanie filtrował, zastanawiając się, czy to w porządku i czy tak wolno mu robić. Tylko właśnie... czy przez przypadek nie za bardzo się na tym zafiksował? Może wkręcił sobie, że tak bardzo nie wolno skrzywdzić mu Denisa, że zapomniał, że to nie od niego zależy ocena, co będzie dla chłopaka krzywdzące, a co nie. To było jedyne wyjaśnienie — a przynajmniej jedyne logiczne. Po rozmowie z Marcelem po prostu uznał, że skoro dostał coś na kształt przyzwolenia, to tematu nie ma, trzeba się postarać podtrzymać istniejący ład i nie zawieść Denisa.
Teraz rozumiał, że to było niezwykle głupie i gdyby sytuacja była odwrotna i to Denis porozmawiał sobie za jego plecami z Marcelem o tym, co jest w porządku, a co nie w ich prywatnej relacji, w której Marcel przecież nie uczestniczył, to poczułby się zdradzony i nie potrafiłby ukryć swojego rozczarowania.
Boże, czuł się jak kompletny kretyn.
Zdawał już sobie sprawę z problemu. Zrozumiał, gdzie popełnił błąd. Logicznym zatem wydawało się, że powinien w następnej kolejności odezwać się do Denisa. Nic nachalnego — żadne nachodzenie czy bombardowanie telefonami. Ot, kulturalny, konkretny SMS ze zwykłym „Przepraszam, już wiem, że spieprzyłem. Proszę, porozmawiajmy".
CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...