Wyskarbo było na pozór zwyczajną wioską, jakich pełno w całej Polsce. Aby tam dotrzeć, trzeba było zjechać z drogi krajowej w wąską, o bardzo kiepskiej nawierzchni i niezwykle krętą powiatówkę, którą otaczały gęste lasy. Następnie należało przejechać nią jakieś siedem kilometrów i łudzić się, że po drodze nie natknie się na żaden traktor, którego wyminięcie w takich warunkach nie było łatwym zadaniem.
Sama wieś położona była wzdłuż głównej drogi i oprócz przylegających do niej posesji z domami jednorodzinnymi, znajdował się tam jeden, mały sklep spożywczy, w którym Armińscy robili zakupy w trakcie dłuższych pobytów na działce.
Niecały kilometr dalej kończyły się zabudowania i ponownie wjeżdżało się w krętą, otoczoną lasami drogę. Taki krajobraz ciągnął się przez mniej więcej kilometr, a potem należało zjechać w słabo widoczną żwirówkę. Tu zaczynało robić się coraz ciekawiej, bowiem o ile wszędzie nadal rozciągał się las, to w niektórych miejscach można było dopatrzyć się jezior, przebłyskujących między drzewami. Nieco dalej znajdował się nieduży mostek, pod którym przepływała rzeka Wilkus. Dalej znowu mijało się głównie zagajniki, ale w pewnym momencie żwirówka się kończyła i zastępowała ją piaszczysta, z przebijającą gdzieniegdzie trawą, dróżka.
Tu zaczynała dziać się cała magia. Las się kończył, a zza drzew wyłaniały się kolorowe płotki, figlarnie poprzycinane iglaki i szczytny urokliwych, drewnianych domków.
Od głównej drogi, po prawej stronie, odchodziły prostopadle i w równych odstępach dróżki, ponumerowane od jednego do dwunastu. Przy każdej z tych dróżek znajdowało się około dziesięciu domków.
Po lewej natomiast... jezioro. Z tej strony domki można było policzyć na palcach jednej ręki, bo działki nad samym jeziorem, jeszcze z dostępem do prywatnej plaży były horrendalnie drogie... ale jakąś dekadę temu Marcel mimo wszystko postanowił szarpnąć się na taki wydatek.
Przejechali więc do końca głównej drogi i odbili w lewo, gdzie znajdował się podjazd do ich działki.
Tak jak na początku Denis zakładał, swoją ucieczką przed Oliwierem sprawił, że podczas drogi jedynie się więcej stresował. Aż zaczął przeklinać się w myślach, że jest takim tchórzem. Przecież mógł mieć to spotkanie już za sobą! Nawet gdyby nie zamienił z Oliwierem słowa, to i tak sam fakt, że spojrzałby na niego, a przez to zmierzył się ze swoim strachem, zapewne sprawiłby, że choć odrobinę by się uspokoił. Niestety teraz było już za późno i z każdym kolejnym kilometrem, który przybliżał go do miejsca docelowego, przybliżał go tym samym do spotkania z Oliwierem.
A co jeśli Oliwier nie zwróci na niego najmniejszej uwagi, tylko zwyczajnie go zignoruje? Czy właśnie stresował się bez powodu? Czy to była tylko jego paranoja?
Oczywiście tym razem droga na Mazury minęła im w zaskakująco szybkim tempie, więc Denis musiał stanąć naprzeciwko swojego problemu prędzej, niż chciał.
Po tym jak wjechali na teren posesji, zaczął się standardowy chaos. Marcel biegał i otwierał domek, okiennice, garaż, małą szopkę, gdzie składowali różnoraki sprzęt i robił ogólny przegląd, czy wszystko było w takim samym stanie, w jakim to ostatnio zostawił. Alicja razem z córkami i Werą zaczęły zanosić do domu pakunki z jedzeniem, a Wiktor zaczął targać bagaże. Pod nogami plątały się psy, było głośno, a Denis nie za bardzo wiedział, co ma zrobić. Wziął więc swoją torbę, poczekał, aż Oliwier zniknie z pola widzenia i zaniósł ją do środka.
Domek z zewnątrz nie wyglądał na duży, ale kiedy wchodziło się do środka, nie odnosiło się wrażenia, że jest ciasno. Wręcz przeciwnie, cały parter stanowił otwartą przestrzeń. Po prawej znajdował się malutki aneks kuchenny, tuż na wprost wejścia stał dębowy stół i osiem krzeseł, a po lewej umiejscowione były dwie duże kanapy z funkcją spania. Na samym środku widniał okrągły kominek, który równocześnie pełnił funkcję pala wspierającego całą konstrukcję domku, natomiast zaraz za nim znajdowały się schody prowadzące na piętro, a pod nimi rozkładany fotel. W prawym kącie, obok schodów, znajdowało się malutkie pomieszczenie, gdzie mieściła się łazienka.

CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...