24. Regresja

4.9K 369 321
                                    

18 czerwca 2018

Kiedy przemierzał zadrzewiony skwer przed budynkiem komendy, czuł się cholernie dziwnie, trochę obco i nie na miejscu. Z drugiej strony próbował wewnętrznie się motywować, że przecież tu był, w miarę racjonalnie myślał, szedł do pracy i świat się wcale nie skończył. Pogodził się z faktem, że musi wrócić do rzeczywistości, było prawie tak samo jak „po staremu" i... „prawie" stanowiło słowo klucz. Oli już nawet nie pamiętał, jak to było „po staremu", ale z pewnością nie tak, jak się aktualnie czuł.

Mimo wszystko nie dało się ukryć, że nastąpił pewien przełom, dzięki któremu się tu dzisiaj w ogóle znalazł. Było mu to wstyd przed sobą przyznawać, ale kiedy w czwartek Denis z nim został... wszystko stało się nagle nieco bardziej znośne. Przespał bez problemu całą noc, nie miał paraliżu i obudził się w miarę wypoczęty. Cała reszta odczuć nadal była przytłumiona i zdecydowanie nie był w stanie tak po prostu wyskoczyć z entuzjazmem z łóżka i odzyskać kontroli nad swoim życiem, ale tymczasowo wystarczyło mu, że był w ogóle w stanie podnieść się z łóżka i nawet pomyśleć o kawie. Denis był w tym wszystkim uroczo pomocny, co choć pomagało Francuzowi trzymać się jakoś w ryzach, tak nie ominął go potworny kac moralny.

Brawo, dalej użalaj się nad sobą i wykorzystuj tego dzieciaka, który może sobie teraz wyobrażać nie wiadomo co, a ty jesteś tylko jebanym egoistą, który woli dać mu fałszywą nadzieję, niż ogarnąć się samodzielnie.

Bał się tego. Bał się, że Denis sobie ubzdura, że skoro przez jeden wieczór było tak miło i słodko, to teraz stanie się to jakąś rutyną i już zawsze będzie sielanka... a Oli po prostu desperacko potrzebował natychmiastowej pomocy. Żeby ktoś się o niego zatroszczył i przypomniał, że za oknem jest normalny świat i on może do niego wrócić. Dlatego tak cudownie trzymało mu się Denisa w nocy w ramionach i nie chciał go puszczać, bo bał się, że jak tylko Armiński zniknie, to jednocześnie zniknie też nadzieja dla Oliwiera.

Zresztą kiedy Denis następnego ranka wreszcie poszedł, Oli przez kilka minut nie wiedział, co się z nim dzieje i co ma ze sobą zrobić. Znowu zawładnęła nim panika i siedział przez jakiś czas przy tej nieszczęsnej kawie sparaliżowany, ale potem zadzwonił telefon, który wyrwał go z letargu i chcąc czy nie, musiał odebrać, żeby nikt nie nabrał podejrzeń. Dzwonił Kuba, żeby zdać relację z przebiegu śledztwa... ale że nie działo się kompletnie nic nowego, Oli zrozumiał, że jego partner po prostu go sprawdzał.

Kolejne trzy dni spędził na pograniczu rozpaczy i nadziei, że może jednak będzie lepiej. Nie wiedział, od czego to zależało, ale jego nastrój zmieniał się wraz z porą dnia. Zawsze zasypiał i budził się z tym dziwnym ciężarem w klatce piersiowej i przygnębiającymi myślami, że nie ma siły, nie chce mu się walczyć i zostanie w łóżku do końca swojego bezsensownego życia. Kiedy największy kryzys mijał, zazwyczaj zmuszał się do wstania, bo goniły go potrzeby fizjologiczne... a potem już jakoś to było. Trochę się snuł bez celu po mieszkaniu, ale był w stanie zrobić coś do jedzenia, obejrzeć coś w telewizji, a w sobotę po południu wreszcie zebrał się na odwagę i wyszedł do sklepu. Wegetował w tym melancholijnym nastroju przez większość dnia i codziennie około osiemnastej znowu następowało załamanie. Kompletnie nie wiedział, czemu akurat o tej godzinie, ale doszedł do wniosku, że sam to mógł wywoływać. Kiedy zdarzyło się raz, spodziewał się, że wydarzy się kolejny i gdy następnego dnia wybijała ta godzina zero, automatycznie robił się bardziej nieswój i przygotowywał na natłok panicznych, gnębionych myśli, samoistnie je wywołując.

I tak sobie egzystował do niedzielnego wieczoru, kiedy zaczął uświadamiać sobie, że następnego dnia takie przetrwanie już nie wystarczy, bo przecież musiał iść do pracy. Nie wyobrażał sobie zatem, jak przetrwa tę noc. Niby cały czas o tym pamiętał, ale jednocześnie tak desperacko próbował utrzymać się na powierzchni, że jednocześnie starał się wypierać ze świadomości wszystko to, co mogło mu przypominać o codziennych obowiązkach.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz