11. Rachunek błędów

3.9K 274 323
                                    

17 listopada 2018

Zacisnął dłonie na zmiętym prześcieradle i jęknął przeciągle, wbijając czoło w materac. Wszystkie jego mięśnie drżały jeszcze kilka sekund spazmatycznie, aż wreszcie odetchnął głębiej, rozkoszując się przyjemnym ciepłem, jakie rozlewało się wzdłuż jego ciała.

Chwilę potem poczuł gorący pocałunek na łopatce.

— ...a tak w ogóle to dzień dobry — usłyszał zadowolony głos Oliwiera tuż przy uchu, na co uśmiechnął się, jednak nadal mając przymknięte oczy.

— Dzień dobry — odpowiedział półszeptem kulturalnie i westchnął głośno.

Było kilka minut po ósmej, jak obwieścił mu Francuz, po spojrzeniu na swój telefon, a jako że była sobota, wcale nie musieli się spieszyć ze wstawaniem. Tym bardziej, że poprzedni wieczór spędzili równie aktywnie, zatem dłuższa chwila relaksu z rana była wskazana.

Denis nawet nie wiedział, kiedy minęły mu te dwa miesiące. Chodził na uczelnię, sumiennie się uczył, zaliczał kolejne wejściówki czy odpowiedzi — potknął się zaledwie raz, ale wtedy cała grupa musiała powtarzać test, więc nie miał przesadnych wyrzutów sumienia — co drugi weekend wracał z Wiktorem do domu, spędzał czas z przyjaciółmi... no i oczywiście z Oliwierem. Spotykali się w mieszkaniu policjanta, choć zdarzyło im się kilka razy wyjść coś zjeść na mieście, czy udać się późnym wieczorem na spacer, żeby nie było zbyt monotematycznie. Zresztą nawet gdyby tego nie robili, Denis był przekonany, że nie było opcji, aby mogli się ze sobą nudzić. Był tak cholernie dumny, że wszystko szło im jak z płatka, że aż momentami nie dowierzał. Oliwier zachowywał się dojrzale, nie nachodziły go wątpliwości — albo po prostu nic po sobie nie pokazywał, ale i w tym przypadku oznaczałoby to, że te nie są przesadnie znaczące — nigdy nie zostawiał wiadomości Denisa bez odpowiedzi, wykazywał zainteresowanie tym, co się działo w życiu chłopaka, a i sam dosyć chętnie opowiadał o swoim dniu i nie trzeba było z niego niczego na siłę wyciągać.

Ten mechanizm między nimi po prostu działał. Mieli o czym rozmawiać, rozumieli się niemal bez słów i chętnie spędzali ze sobą czas — choć zdecydowanie nie byli nierozłącznymi ptaszkami. Ze względu na pracę policjanta i studia chłopaka chwile, które spędzali ze sobą, były przez to wyjątkowe i korzystali z nich do granic możliwości.

Dla Denisa to było jak spełnienie marzenia. Wcześniej, gdy tylko fantazjował, marzył właśnie o tym, że Oli okaże się fantastycznie dopasowanym partnerem — czułym kiedy trzeba, opiekuńczym, romantycznym... no dobra, może nie romantycznym. Tego Denis nawet nie potrafił sobie wyobrazić. Po prostu widział Oliwiera oczami duszy jako partnera, który będzie zawsze, kiedy tylko Denis będzie go potrzebował. A teraz okazywało się, że w zasadzie tak to wyglądało na co dzień.

To nie było w naturze Francuza, aby przesadnie okazywać uczucia. Nie uzewnętrzniał się, nie używał pieszczotliwych określeń, nie bujał w obłokach... ale potrafił pokazać, że mu zależy, na swój własny sposób. Czasami włączał mu się przesadnie ochronny tryb i Denis miał wrażenie, że policjant jest gotowy przetrącić dla niego kilka karków. Czasami wpatrywał się tak intensywnie, że pod Armińskim rozstępowała się ziemia. Czasami przytulał w taki sposób, że chłopak czuł, że znajduje się w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi. Czasami robił też małe, pozornie nic nieznaczące gesty, które i tak sprawiały, że Denisowi robiło się cieplej na sercu. Tak jak na przykład gdy teraz wyszedł z sypialni i po chwili wrócił do niej ze szklanką wody, którą podał chłopakowi. Robił to prawie zawsze po seksie. To nie było coś, czego Denis desperacko potrzebował... ale sprawiało mu to ogromną przyjemność i już instynktownie odczuwał pragnienie, kiedy tylko kończyli zabawę.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz