11. Wiosenne porządki

4K 355 123
                                    

7 maja 2018

Jeszcze poprzedniego wieczoru zastanawiał się, czy ten reset na Mazurach w czymkolwiek pomógł i czy przez to będzie gotowy do wejścia na pełne obroty w pracy. Kiedy jednak przemierzał korytarze komendy, zmierzając do swojego gabinetu, poczuł nutkę ekscytacji. Chyba... tęsknił. Oczywiście miał świadomość, że jedna służba wystarczy, aby pożałował takich czułych myśli, ale z drugiej jego zapał do działania zwiastował, że mogło wydarzyć się coś pozytywnego.

Okazało się jednak, że ten dzień wcale nie miał zacząć się tak samo beztrosko i bezproblemowo, tak jak czuł się Francuz.

— Mój gabinet, natychmiast — usłyszał rozeźlony głos naczelnika, kiedy tylko przekroczył próg sekretariatu i skierował się do własnego pokoju. Jego przełożony musiał chyba koczować pod drzwiami, bo wyparował od siebie niczym szaleniec.

Mimo wszystko Oliwier w pierwszej kolejności i tak zahaczył o swój pokój, by zostawić tam rzeczy, wydał Tytanowi komendę, aby został na swoim legowisku i dopiero potem niezbyt pośpiesznie przeszedł do drugiego gabinetu.

— Dzień dobry — przywitał się wpierw kulturalnie i usiadł na krześle przy biurku. Po drugiej stronie czekał na niego naczelnik z niekoniecznie zadowoloną miną.

— Czy ty jesteś normalny? — wysyczał na wstępie.

— Czuję, że mógłbym o to samo zapytać naczelnika — odpowiedział bezczelnie, na co starszy mężczyzna aż wytrzeszczył oczy. Szybko się jednak zreflektował.

— Widzę, że aż się prosisz o naganę — warknął.

— Z całym szacunkiem, ale przyszedłem trzy minuty temu. Nie ma fizycznej możliwości, abym zdążył coś przez ten czas spierdolić, więc chętnie się dowiem, co wywołało u szefa tak dramatyczną reakcję — wyjaśnił spokojnie.

— Czy mam cię wysłać na dywanik do komendanta? — zagroził naczelnik.

Francuzowi aż cisnęło się na usta, by rzucić zaczepnie „śmiało!", ale się powstrzymał. Mimo wszystko powiedział coś tylko nieco mniej bezczelnego.

— Jeżeli on będzie w stanie powiedzieć mi konkretnie, o co chodzi, bez obrażania mnie i grożenia, to chętnie.

Głowacki aż przymknął oczy. Nie spodziewał się po swoim zastępcy niczego innego, a jednocześnie nadał tliła się w nim złudna nadzieja, że Oliwier choć raz zamknie mordę i wysłucha, co miał mu do powiedzenia.

— Jeżeli w niedalekiej przyszłości dostanę zawału serca, to wiedz, że jesteś za to całkowicie odpowiedzialny, bo nikt mi tak skutecznie nie podnosi ciśnienia — syknął ironicznie.

— Może i ja podnoszę naczelnikowi ciśnienie, ale takie śniadanka — wskazał wymownie na jakąś majonezową sałatkę z dyskontu i bułkę pszenną, które leżały przy czajniku na szafce pod oknem — podnoszą zły cholesterol, a wysoki cholesterol może w efekcie także prowadzić do zawału, zatem ja bym tak nie rzucał pochopnie oskarżeniami. — Kiedy tylko Oliwier skończył swój wywód, uśmiechnął się przyjaźnie.

— Wyjdź i wróć, gdy będziesz gotowy wysłuchać, co mam ci do powiedzenia — warknął Głowacki, aż czerwieniejąc.

— A muszę? — mruknął Francuz, ale jak tylko zobaczył minę drugiego mężczyzny, westchnął, po czym wstał i opuścił pomieszczenie.

— Siemka — zawołał Kuba, kiedy tylko zobaczył swojego partnera. Kiedy podali sobie ręce na przywitanie, zapytał jeszcze: — Punkt ósma, a ty już u szefa? Co przeskrobałeś?

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz