28.2. Kiedy Słońce zgaśnie: Denis

2.7K 195 126
                                    

Zastanawiałam się, czy w ogóle wstawiać dzisiaj rozdział, bo sytuacja w Ukrainie jest... no, jeśli nie żyjecie pod kamieniem, to wiecie. Mi brakuje słów i sił, żeby to skomentować. Jestem przerażona.

Ale potem pomyślałam sobie - ten rozdział powstał w główniej mierze dlatego, że kiedy mocno się stresuję, to piszę, a skoro to dla mnie jakaś ucieczka od tej pojebanej rzeczywistości, w jakiej przyszło nam żyć, to może komuś z Was czytanie pomoże przetrwać wieczór? Jeśli tak, to oddaję Wam kolejny skrawek przygód chłopaków.

_________________


27 kwietnia 2021

Pandemia sprawiła, że chorowanie — na jakiekolwiek przypadłości — stało się jeszcze bardziej przerażające i Denis po raz pierwszy miał się o tym przekonać. Co prawda regularnie chodził na badania kontrolne, ale zawsze odbywało się to w miarę sprawnie i było czymś rutynowym. Zdążył się do tego przyzwyczaić i może nawet trochę już lekceważył. Przecież za każdym razem było dobrze, więc nawet nie spodziewał się, że pewnego razu coś pójdzie nie tak.

Tym razem jednak jego interwencja wynikała z faktu, że niestety wiele przesłanek wskazywało na to, że jednak coś było nie tak. I tu wkraczał ten dodatkowy, komplikujący czynnik — samotność. Do centrum onkologii, czy jakiejkolwiek innej placówki medycznej, trzeba było udawać się samemu. Ze względów bezpieczeństwa pacjentom nie mógł nikt towarzyszyć, a to oznaczało, że ze wszystkim trzeba było sobie radzić w pojedynkę. Dzięki temu czas poświęcony na czekanie w kolejkach między poszczególnymi badaniami nieprzyjemnie się wydłużał, pobudzał lęki i prowokował do zmartwień.

Denis aż zaciągnął się głębiej powietrzem, kiedy po kilku godzinach mógł wreszcie opuścić instytut. Czuł się poturbowany psychicznie i chciał jak najszybciej wrócić do domu, dlatego w następnej kolejności ruszył dynamicznie przez parking, by odnaleźć samochód Oliwiera, który przez ten cały czas na niego czekał.

— Zabierz mnie już stąd — poprosił zmęczonym głosem, kiedy wsiadł na miejsce pasażera.

— Robi się — zasalutował Francuz, posłusznie uruchamiając silnik pojazdu. — Chcesz mi teraz opowiedzieć, czy potrzebujesz chwili i porozmawiamy w domu? — zapytał, wyjeżdżając z miejsca parkingowego.

Denis uśmiechnął się tylko delikatnie pod nosem, czując jak robi mu się przyjemnie ciepło. W takich chwilach Oliwier z tym swoim opanowaniem i stalowymi nerwami był bezcenny.

Westchnął jeszcze raz głębiej, nim odpowiedział.

— W zasadzie to nie ma jeszcze o czym mówić. Tak jak ci pisałem, wcześniej lekarz zrobił USG i potwierdził, że kilka węzłów jest powiększonych. Miałem biopsję, tym razem cienkoigłową, plus USG brzucha, RTG klatki i różne badania z krwi. Teraz trzeba poczekać na wyniki... — streścił zwięźle, bo choć spędził pół dnia na badaniach, to w gruncie rzeczy to były wszystkie informacje, jakie udało mu się zdobyć.

Oli milczał chwilę, zastanawiając się nad tym, jak ma zareagować.

— No to czekamy — podsumował to, co było oczywiste. — Ale jak się czujesz? — zapytał zaraz i z jego tonu dało się wywnioskować, że to nie było zwykłe, troskliwe pytanie, a odpowiedź była mu potrzebna do kontynuowania jakiejś myśli. — W sensie fizycznym — doprecyzował. — Sam to zauważyłeś przypadkowo, prawda? Nie dlatego, że nagle zacząłeś się gorzej czuć. To nie objawy dały o sobie znać, tylko ty sam postanowiłeś to sprawdzić, mam rację? — upewnił się.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz