18. Historia pewnej wkrętarki

5.3K 410 629
                                    

25 maja 2018

Klaudia się myliła.

Minęło dwa dni i wcale nic mu się nie rozjaśniło. Nadal był zdezorientowany całą sytuacją, a przez to potwornie zirytowany, bo ta — bądź co bądź — bezradność skutecznie utrudniała mu normalną egzystencję. Czuł się skołowany i jakiś taki odrętwiały, jakby wszystko co działo się dookoła, docierało do niego z opóźnieniem i było wyprane ze wszelkich ładunków emocjonalnych.

Najbardziej był zły o to, że nie był w stanie dostatecznie zamaskować swojego rozstrojenia, bo skoro nawet sekretarka pytała go, czy wszystko w porządku, no... to był chyba dostateczny dowód, że jednak nie było.

Przez to wszystko zaczął unikać Marcela i ogólnie wszystkich Armińskich — co na razie jeszcze nie było alarmujące, bo w zasadzie miewał takie momenty, gdzie chciał pobyć sam i znikał na jakiś czas. Ale zawsze wracał, więc jeśli niebezpiecznie przeciągnie swoje ciche dni, to w końcu zwróci na siebie uwagę przyjaciela i będzie musiał się jakoś przed nim wykręcać, czego nie chciał, bo Marcel był w jego życiu chyba jedyną stabilną osobą, przy której nie filtrował tego co mówił, czy robił. A teraz, kurwa, będzie musiał. Przecież mu nie powie; Hej, słuchaj, stary, głupio mi tak do was wpadać, bo Denis siadł mi na psychikę, wiesz, twój syn. Chyba zaczynam o nim myśleć w sposób, w jaki absolutnie nie powinienem i żeby nie zrobić czegoś głupiego, muszę się trochę odizolować.

Marcel byłby zapewne wniebowzięty.

Wcale nie pomagał też fakt, że Klaudia tak jakby dała mu do zrozumienia, że jego uczucia mają sens i wcale nie musi się tak przez nie maltretować. Ale po prostu nie chciał tego zaakceptować. Gdyby to zrobił, dałby sobie jednocześnie przyzwolenie, żeby... sam w zasadzie nie wiedział na co. Jednak w takim przypadku znacznie łatwiej byłoby mu zaakceptować potencjalne potknięcia, a czuł, że absolutnie nie wolno mu tego robić. Wiedział, że nie był święty i niejednokrotnie zranił różne osoby, jednak zawsze mu się wydawało, że dla Marcela był dobrym przyjacielem. I miałby mu teraz wbić nóż w plecy tylko dlatego, że nie potrafił zapanować nad swoimi popędami? Może i takie wymówki działały w przypadku usprawiedliwiania się przed Marcinem... ale Marcel to był zupełnie inny kaliber.

Gdyby było mu mało dramatów, to Marcin zaczął się poprzedniego dnia do niego dobijać.

Początkowo oczywiście założył, że go zignoruje i może jego kochanek załapie aluzję i sobie odpuści. Jednak kiedy wieczorem napisał mu SMS-a, żeby „nie świrował, tylko odebrał", w końcu pękł i faktycznie zaakceptował kolejne nadchodzące połączenie.

— Marcin, miałem chujowy dzień, nie mam ochoty...

— Wyskoczymy jutro na kawę? — przerwał mu Sokołowski.

— Co? — odparł jedynie głupio policjant, zaskoczony nagłą propozycją.

— Kawa. Na mieście. Nie ma w tym podtekstu. Po prostu chciałem porozmawiać — wytłumaczył konkretnie Marcin, choć odpowiedziała mu jedynie cisza, zatem dodał jeszcze: — Nic nie planuję. Dużo sobie przemyślałem i najzwyczajniej chciałem to z tobą obgadać.

— Jesteś pewien, że to dobry pomysł? — zapytał nieprzekonany policjant.

— Nie wiem, Oli, ale czuję, że chcę to zrobić. Spotkamy się na neutralnym gruncie, więc raczej nie powinno się stać nic nieprzewidzianego — zdradził swoją wizję, by dodatkowo uspokoić drugiego mężczyznę.

— No dobra — przystał po kolejnej serii przemyśleń Francuz, stwierdzając, że może i nie był aż tak przekonany jak Marcin, że to spotkanie przebiegnie zgodnie z założonym planem... ale przynajmniej skupi się na czymś innym. Poza tym i tak zamierzał za jakiś czas pogadać z Marcinem, tak jak zaplanował podczas rozmowy z Klaudią.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz