6. Ryzykowna, ale bezpieczna opcja

5K 375 249
                                    

27 kwietnia 2018

— Ach — westchnęła z rozmarzeniem Alicja. — Nie mogę uwierzyć, że moi chłopcy oficjalnie kończą szkołę. Kiedy wy tak dorośliście? — zapytała, wpatrując się wręcz z uwielbieniem w stojących przed nią bliźniaków. Obaj mieli na sobie identyczne garnitury, co sprawiało, że w takim wydaniu byli praktycznie nie do odróżnienia przez obce osoby.

— Myślę, że przez te dziewiętnaście lat — odparł nieco sarkastycznie Denis, poprawiając mankiet w koszuli.

— Plus, możemy jeszcze nie zdać i w efekcie kiblować przez rok — wtrącił z głupim uśmiechem Wiktor, sprawiając, że Ala popatrzyła na niego wymownie, ale zaraz skupiła swoją uwagę na córce, która akurat zeszła z piętra.

— Popatrz, Ola. Wyglądają przeuroczo! — zawołała, znowu uśmiechając się radośnie.

Piętnastolatka stanęła obok matki, a potem obrzuciła braci znudzonym i zarazem krytycznym spojrzeniem.

— Dupy nie urywa, ale fakt, bywało gorzej — skwitowała dosadnie.

— Ola! — zawołała z oburzeniem Alicja.

— Dobrze, że idą wakacje, bo zaczyna być widać te twoje wszystkie kebaby, które wpieprzasz ze swoimi koleżaneczkami po szkole — odgryzł się Wiktor.

— Wiktor! — Tym razem Alicja popatrzyła z oburzeniem na syna.

Denis tylko ciężko westchnął.

— Patrz, żeby zaraz nie było widać siniaka na twoim dupsku, jak ci zasadzę kopa — warknęła na chłopaka nastolatka.

— Ja jestem Denis, mamo — rzucił z pretensją Wiktor, za co został obdarowany stosownym spojrzeniem przez brata. Ta sztuczka nie działa na rodziców. Chyba.

Cała ta wymiana uprzejmości została nagle przerwana.

— Co to za zebranie? — Do salonu wpadł Marcel, który wrócił akurat z porannej przebieżki z psami.

— Nie wiem, mama chyba chce ich zalać w formalinie czy coś. — Ola wzruszyła ramionami i opuściła pomieszczenie, żeby zdążyć się wyszykować do szkoły. To było niesprawiedliwe, że jej bracia już zaczynali wakacje!

— Ktoś tu chce koniecznie zostać zesłany do szkoły z internatem! — zagrzmiała za nią złośliwie Alicja.

Marcel za to zignorował żonę i córkę i skupił swoją uwagę na bliźniakach. Nie często można było ich oglądać w takim oficjalnym wydaniu.

— Wiktor. — Mężczyzna skinął głową na Denisa. — Denis. — Wykonał ten sam gest w stosunku do Wiktora. Bliźniacy potraktowali jego pomyłkę stosownym milczeniem i pokerowymi minami. — Oj no przecież was wkręcam — zaśmiał się najstarszy Armiński, w czym zawtórowała mu Alicja. Co prawda coś tam słyszał, że gdy powtarza się po stokroć ten sam żart, to jest on bardziej żenujący niż śmieszny... ale ten go chyba nigdy nie przestanie bawić.

— Ale ci się żart wyostrzył, tato — zironizował Wiktor.

— Normalnie boki pozrywane — dodał od siebie zażenowany Denis.

— Czemu nikt mnie jeszcze nie obudził?! — Cały dom przeszył donośny krzyk poirytowanej Ady, któremu towarzyszył donośny tupot stóp na schodach, kiedy po nich zbiegała. Gdy wpadła do przedpokoju i spojrzała w stronę salonu, krzyknęła jeszcze z pretensją: — Nie zdążę! — A potem pobiegła z powrotem na piętro, widząc, że Olka zajęła łazienkę na dole.

Denisowi nagle zrobiło się jakoś smutno. To był prawdopodobnie ostatni taki poranek, gdzie wszyscy z rana biegają chaotycznie, jeszcze na wpół zaspani, nie wiedząc, za co się zabrać i kłócąc się o jakieś bzdury w stylu kto pierwszy do łazienki, albo kto zje ostatniego gofra na śniadanie. Co prawda Denis miał tu spędzić jeszcze większość wakacji... ale latem rytm życia całej rodziny był inny. Każdy wstawał o innej porze i ciężko było się dogadać, by w pełnym składzie zjeść śniadanie.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz