22 stycznia 2020
Gdy poczuł delikatnie łaskotanie gdzieś między łopatkami, poruszył się niespokojnie i zamruczał coś niezrozumiałego z niezadowoleniem, po czym przekręcił głowę na drugi bok. Łaskotanie się ponowiło, więc jęknął jeszcze głośniej i w ramach protestu wcisnął twarz w poduszkę.
— Spać... — mruknął ledwo zrozumiale.
— Bo wpuszczę Tonto — zagroził Oliwier, wiedząc, że w rankingu budzików Armińskiego pies plasował się jako ten najbardziej znienawidzony. Bzyczący alarm w telefonie był wkurzający, ale przynajmniej nie skakał po człowieku i nie próbował wybić zębów nosem.
Denis podniósł niechętnie głowę jeszcze kompletnie zaspany, a jego mina była tak zbolała, że Francuzowi autentycznie zrobiło się go żal. Aż miał ochotę powiedzieć mu, żeby wracał do spania. Tym bardziej, że po chwili chłopak jeszcze zasymulował płacz, kiedy tylko dojrzał się, że policjant był już po prysznicu i był gotowy odespać nocną służbę.
— To niesprawiedliwe — jęczał dalej. Mógłby przysiąc, że nie doświadczył niczego bardziej traumatycznego niż ta pobudka! Co za kretyn wymyślił kolokwium na ósmą?!
— Idź, zalicz to gówno i będziesz mógł wrócić. Nawet zdążyłem zabrać Tonto na poranne siku, żebyś miał piętnaście minut więcej — spróbował pocieszyć go Oli, kojarząc, że Armiński akurat w środy miał jedynie z rana jakieś ćwiczenia, a potem wykład, na który i tak nie chodził.
— Dlaczego świat jest taki okrutny? — zapytał z autentyczną udręką wypisaną na twarzy, a Oli po prostu nie potrafił się powstrzymać od zaśmiania. Wczesne pobudki Denisa to była zawsze rozrywka na najwyższym poziomie. — Czym ja sobie na to zasłużyłem? — dodał ze smutkiem chłopak.
— Jeżeli nie będziesz się uczył, to zostanie ci zajęcie pokroju kopania rowów — rzucił lekceważąco Oli, co nawet nie było w jego stylu, więc Denis poczuł się zaalarmowany.
— Hej, w kopaniu rowów nie ma nic złego — zaznaczył szybko, nagle bardziej pobudzony, a Oliwier tylko uśmiechnął się zawadiacko.
— Och, wiem — zapewnił. — Chodziło mi to, że te rowy trzeba kopać bardzo, baaardzo wcześnie — podkreślił, zdradzając puentę, która miała skutecznie zmotywować Denisa. Co jak co, ale groźba, że miałby w przyszłości mieć pracę, do której musiałby się codziennie zrywać o szóstej, przerażała go jak nic innego.
Armiński podniósł się wpierw do klęku, rysując w wyobraźni wykres stosunku porannego stawania do wykonywanego zawodu. Czy weterynarze wstawali późno? Jakby otworzył własną praktykę, to mógłby ustalić bardziej elastyczne godziny albo zatrudnić jeszcze innych weterynarzy, którzy pracowaliby rano. Sam mógłby przychodzić na dziewiątą. To co prawda nadal oznaczało wstawanie najpóźniej o ósmej, ale mimo wszystko było to lepsze niż zwlekanie się tuż po szóstej. A może powinien zostać barmanem? To brzmiało jak praca wieczorowa, a choć własna klinika weterynaryjna brzmiała na bardziej dochodowe zajęcia, to jednak miał jakieś tam powodzenie, więc może dałby radę wyciągnąć sporo napiwków? Z drugiej strony teraz był młody, ale za kilka lat jego potencjał zacznie maleć, więc własny biznes był bardziej stabilny. Chociaż Marcel trzymał się znakomicie, więc istniała duża szansa, że Denis odziedziczył po nim te geny, więc może jednak postawi na barmana? Choć w barach czy klubach bywało głośno... ale jako weterynarz będzie musiał patrzeć na umierające kotki i szczeniaczki...
— Uwielbiam, kiedy debatujesz nad czym, czy opłaca ci się wstać i wyglądasz przy tym, jakbyś opracowywał co najmniej ściśle tajny plan obrony państwa — rzucił rozbawiony Oliwier, wyrywając tym samym Denisa z zamyślenia. Ten aż się wzdrygnął. Nim jednak odpowiedział, westchnął ciężko.

CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...