Oliwier był bardzo terytorialny i jeszcze bardziej cenił sobie higienę snu, stąd też nie za bardzo przepadał dzielić z kimś łóżko. Nie lubił, gdy ktoś się rozpychał, chrapał, zabierał kołdrę czy w jakikolwiek inny sposób mu przeszkadzał. Dlatego za każdym razem, gdy umawiał się na jednorazowy seks, wpraszał się do kochanka, by potem uniknąć momentu wypraszania. Nie to, że miał z tym jakikolwiek problem. Bez zawahania wyrzuciłby z łóżka każdego, ale po co miał psuć sobie humor po przyjemnym orgazmie i tracić czas na użeranie się z natrętnymi facetami? Łatwiej było się ewakuować z ich miejsca.
Z Marcinem było jednak trochę inaczej i tu już nawet nie chodziło o to, że ich romans ciągnął się dosyć długi czas. Marcin spał w tak wdzięczny sposób, że nie wadził Francuzowi. Po prostu jak zasnął, tak już leżał w tej samej pozie przez całą noc, w dodatku bez wydawania z siebie dźwięków. No i Oli, choć niechętnie, musiał przyznać, że takie sporadyczne posiadanie przy sobie ciepłego ciała w nocy było całkiem miłe.
Dlatego teraz, kiedy zdołał zaliczyć go trzy razy, położyli się obydwaj na plecach i bez większych problemów odpłynęli.
Było cicho, spokojnie, ich równomierne oddechy zsynchronizowały się ze sobą, a ciała kompletnie rozluźniły. Oli czuł się wręcz jak w innym wymiarze. Miał wrażenie, że stopił się z materacem, jego głowa była w tak dziwnym stanie, że nawet nie potrafił określić, czy mu ciążyła, czy była lekka jak piórko. Pomimo iż był przykryty tylko do pasa, to fala ciepła równomiernie przeszywała jego ciało.
Czuł to wszystko, a zarazem wydawało mu się, jakby nie czuł kompletnie nic. Jakby jego ciało odłączyło się od świadomości. Jakby był na jakimś potężnym haju.
To jak zwykle zaczęło docierać do niego powoli.
Dlaczego był tego wszystkiego świadomy? Czemu było mu tak przyjemnie? Czemu czuł ciepło, które biło od Marcina? Czemu cokolwiek do niego docierało, kiedy powinien spać, kompletnie nieświadomy tego, co dzieje się wokół?
Nasuwała się tylko jedna logiczna odpowiedź — bo wcale nie spał.
A przynajmniej nie spała jego świadomość.
Nie, nie, nie, nie... — zaczęło panicznie przecinać jego coraz bardziej przytomne myśli. — Obudź się! — nakazał sobie wręcz rozpaczliwie, choć wiedział, że to nie takie proste.
Jego oczy były szeroko otwarte, a źrenice rozszerzone do tego stopnia, że praktycznie nie można było dostrzec tęczówek.
Był przytomny, świadomy, a zamiast ciepła zaczął — ze strachu — odczuwać złowrogie dreszcze... jednak jego ciało było sparaliżowane. Nie był w stanie ruszyć nawet małym palcem, a panika, jaka zaczęła go ogarniać, spowodowało, że nie mógł też oddychać.
Ale to był dopiero początek...
Cały czas czuł po swojej lewej stronie ciepło, jakie biło od ciała Marcina, a w miejscu, gdzie stykały się ich przedramiona, miał wrażenie, że skóra wręcz go parzy. Problem pojawił się w momencie, kiedy podobne ciepło zaczął czuć po prawej stronie...
Zupełnie, jakby ktoś się tam pojawił.
Rozpaczliwie spojrzał w prawo, ale pozycja, w jakiej znajdowała się jego głowa, uniemożliwiła mu dostrzeżenie, czy ktoś przypadkiem nie leżał po jego drugiej stronie. To zdawało się być kuriozalne. Przecież nikt nie miał prawa tam leżeć!
Oliwier nie zdołał nikogo dostrzec na materacu, za to w zasięgu jego wzroku znajdowała się część okna, w którym obecnie były zaciągnięte rolety. Dzięki nim w pomieszczeniu było dosyć ciemno, ale nie tłumiły w stu procentach ulicznych latarni. W dodatku teraz, kiedy wzrok mężczyzny zdołał przyzwyczaić się do tych ciemności, dostrzegł na tle okna... człowieka. Ktoś tam stał i Oliwier nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Włamywacz? Niemożliwe, Tytan obudziłby cały blok, gdyby ktoś tylko dotknął drzwi do mieszkania. Właśnie... czemu Tytan nie reagował? Czemu nie szczekał?
CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...