Pierwsze co poczuł, to że nie może otworzyć oczu, a potem suchość w ustach. Był taki zmęczony... Jeszcze nie rozumiał, co się dzieje, gdzie jest, ani co tu robił, a na dodatek dziwny zapach i odgłos jakiegoś pikania wzbudzał jego zaniepokojenie, którego i tak nie mógł pokazać, bo był cholernie bezsilny. Nie mógł nawet kiwnąć palcem.
Cały lęk i zagubienie odeszły jednak gdzieś w niebyt, kiedy poczuł dłoń, która czule głaskała go po policzku.
Zebrał całe siły, jakie tylko mu zostały i zmusił się do otworzenia oczu, co nie było proste, bo było zbyt jasno i światło go raziło, więc początkowo zamrugał tylko kilkukrotnie słabo, ale potem z każdym kolejnym razem obraz stawał się coraz bardziej wyraźny i dodatkowo usłyszał dobrze mu znany głos.
— Hej... wróciłeś do mnie — odezwał się spokojnie Oliwier, nie przestając go głaskać.
— Obiecałem, że chcę zostać — wyszeptał ledwie zrozumiale w odpowiedzi Denis, bo nie był w stanie odezwać się na głos.
Francuz posłał mu uśmiech pełen ulgi, nadal głaszcząc z czułością jego policzek.
— Co się stało? — zapytał ze zdezorientowaniem chłopak, nie rozumiejąc, co tu właściwie robił. Pamiętał tylko, że strasznie bolała go głowa, a potem chyba gdzieś jechali. Następnie film się urywał.
— Wymiotowałeś i zwijałeś się z bólu. Musiałem cię przywieźć do szpitala i tu dali ci coś, żebyś zasnął. Boli jeszcze? — zapytał z troską Oli.
— Chyba nie — mruknął Denis, bo czuł, że jest w bardzo dziwnym stanie. Coś było ewidentnie nie tak i miał strasznie ciężką głowę, ale coś skutecznie blokowało wszelkie nieprzyjemnie doznania, sprawiając, że było mu obecnie wszystko jedno. — Ale miałem dziwny sen... — wyszeptał. — Jakby coś nie pozwalało mi się obudzić — wyjaśnił enigmatycznie i choć nawet chciał to jakoś dokładniej zobrazować, to był po prostu zbyt zmęczony i nie miał tyle sił. — A Tonto udawał kaczkę — dodał jednak, uśmiechając się słabo, na co i Oliwier się roześmiał.
— Nie wiem, co oni ci dali, ale też to chcę — stwierdził.
— Jak długo tu jestem? — zapytał chłopak, zdając sobie sprawę, że kompletnie stracił poczucie czasu. W ogóle przez ten cały czas zdawało mu się, że był gdzieś indziej. Nie pamiętał dokładnie, a dodatkowo miał wrażenie, że z każdą sekundą wspomnienia ulatywały bezpowrotnie, ale był świadomy uczucia spokoju i ulgi. Było mu naprawdę dobrze, na tyle, że mógłby już tam zostać. Ale wiedział też, że musi się obudzić. A przecież nienawidził wstawać! I to w dodatku w chwili, kiedy cała otaczająca go rzeczywistość kusiła, by został tam na dobre. Tak... to było cholernie dobre miejsce, jednak nadal nie równało się z widokiem Oliwiera, którego ujrzał po przebudzeniu.
— Od wczoraj. Spałeś dwadzieścia cztery godziny — uświadomił go policjant.
— Co?! — jęknął z niezadowoleniem. — Przecież ja mam dziś egzamin...
Francuz parsknął, choć wcale nie był zaskoczony, że chłopak przejął się właśnie, że nie zdąży na czas dotrzeć na egzamin, na który przecież się tak sumiennie uczył.
— Jesteś niemożliwy.
— I co ty tu w ogóle robisz? Wolno ci tu być? — zadał kolejne pytanie, bo właśnie połączył kolejne kropki. Był właśnie w szpitalu, a przecież nikt nie mógł go tu odwiedzić. Jednak Oliwier tu był, więc...?
— Nie zaprzątaj sobie tym głowy — zbył go Francuz, bo nie sądził, aby opowiadanie teraz o tym, jak niemal wdał się w bójkę z lekarzami, było potrzebne do szczęścia chłopakowi. Powinien teraz przede wszystkim odpoczywać. — Twoi rodzice też tu są. A w zasadzie Ala. Rozmawia z twoim lekarzem. Marcel natomiast pojechał się odświeżyć i przywieźć coś do jedzenia. Reszty już nie chcieli wpuścić.
CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...