17 października 2019
Lato przeminęło jak pstryknięcie palcami i nim bliźniacy zdążyli porządnie wykorzystać potencjał trzymiesięcznej przerwy, już trzeba było wracać na uczelniane parkiety.
Denis żył głównie w rozjazdach i musiał przyznać, że całkiem mu się to podobało. Albo spędzał czas w Grabówce, gdzie główną atrakcją były treningi w Orionie lub długie przechadzki po lesie z tatą i psami, albo jeździł z całą rodziną do ich mazurskiego domku letniskowego, albo spędzał czas w Warszawie z Oliwierem. Poza tym udało mu się pojechać na tygodniowy wypad nad morze wraz z rodzeństwem, Tosią, Szyszką, Kamilem i Dominiką, a na przełomie sierpnia i września poleciał z Adą do dziadów w Argentynie. Ola akurat spędziła już u nich cały lipiec, natomiast Wiktor skapitulował i obiecał odwiedzić ich pod koniec listopada.
Tak czy inaczej Denis miał sporo zajęć, zatem nie dziwiło go szczególnie, że czas minął mu szybko, choć i tak, gdy nastał trzydziesty września, zorientował się spanikowany, że wypadałoby zacząć się pakować, bo przecież wieczorem zamierzali z Wiktorem jechać do Warszawy.
Potem na miejscu okazało się, że i pozapominał połowę rzeczy, natomiast jako że i tak żył w dwóch mieszkaniach jednocześnie, to wiedział, że w razie czego znajdzie wszystko, czego potrzebował, u Oliwiera.
Chyba za tym w wakacje Denis tęsknił najbardziej. Za tą swoistą rutyną. Latem przecież też spędzał czas z policjantem, ale skłamałby, gdyby uznał, że nie tęsknił za tymi dniami, gdzie zmęczony po zajęciach, mając w perspektywie jeszcze więcej nauki, szedł do Oliwiera i tam rozkładał się w salonie z notatkami. Oli w tym czasie albo był jeszcze na służbie, albo ją odsypiał w sypialni, albo był obok na kanapie i w ciszy próbował obejrzeć coś w telewizji czy robił coś w laptopie.
Od rozpoczęcia nowego roku akademickiego minęło dwa tygodnie i chłopak na dobre popadł w słodką rutynę. Chcąc czy nie, wpadł w wir nauki, bo już w pierwszym tygodniu miał jakieś wejściówki, a i chciał nadrobić czas ze znajomymi, więc jego grafik ponownie był wypełniony po brzegi. Czasami zmęczenie dawało o sobie znać, jednak nie narzekał, bo kiedy miał co robić... nie myślał.
Lato przeminęło w okamgnieniu, a poza powrotem do uczelnianej rzeczywistości Denis miał do zrealizowania jeszcze jeden ważny punkt — wizytę kontrolną u lekarza.
Tym razem przy odbiorze wyników towarzyszył mu Wiktor. Denis nie chciał fatygować całej rodziny, a choć Oli był gotowy wziąć wolne, by być przy nim, to jednak chłopak i jemu nie kazał się fatygować. Nie chciał z tego robić niczego wielkiego, bo wtedy jedynie bardziej by się nakręcał. A tak, idąc z marszu, jedynie z bratem, miał poczucie, że to rzeczywiście coś rutynowego. Nie spodziewał się usłyszeć złych wieści. Przecież czuł się dobrze, blizna wyglądała standardowo, węzły chłonne też raczej nie były powiększone... po prostu nic nie wskazywało na to, aby coś miało pójść źle.
I nie poszło. Lekarz z uśmiechem oświadczył, że wszelkie wyniki badań wyszły zgodnie z oczekiwaniami i mogą odetchnąć na kolejne trzy miesiące.
Dopiero po wyjściu z kliniki do chłopaka dotarło, jak bardzo był zestresowany. Ta ulga, że znowu udało mu się oszukać przeznaczenie, była przeżyciem iście upajającym. Znowu był wolny i beztroski, choć na chwilę. I tak jak ostatnio, poczuł nagłą potrzebę, żeby to wykorzystać. Chciał dać się ponieść i odreagować.
— Musimy się napić — oświadczył zaraz po tym jak drzwi kliniki się za nimi zatrzasnęły.
Wiktor wyszczerzył się w odpowiedzi.
CZYTASZ
Francuski piesek [boyxboy]
RomanceDenis ma dziewiętnaście lat, Oliwier trzydzieści osiem. Denis jest dosyć skrytym w sobie chłopakiem, który niepewnie stawia kroki w dorosłe życie, a Oliwier to niezwykle cyniczny, pewny siebie policjant ze skłonnościami narcystycznymi. Denis dorasta...