28. Coś, co nie musi się udać... ale może

5.3K 356 354
                                    

6 lipca 2018

Nie chciał wychodzić na kompletnego paranoika, dlatego nie pobiegł od razu do Francuza, gdy tylko wrócił z podróży służbowej. Napisał jedynie do niego kontrolnego SMS-a, oczywiście pytając o jakąś błahostkę, choć liczył się z tym, że Oliwier domyślił się, jaka była rzeczywista intencja. Ostatecznie postanowił, że spotka się z przyjacielem dopiero w weekend.

Jednak w piątkowy wieczór nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Niby non stop miał jakieś zajęcie, ale nie umiał na niczym dostatecznie skupić. Zaczęło mu towarzyszyć coś, co określił mianem „złego przeczucia". Nie pomagał wcale fakt, że Oliwier od rana mu nie odpisywał i ogólnie od środy nie wykazywał żadnego znaku życia. Koniec końców Marcel nieco spanikował, wymyślił jakiś pretekst, że zapomniał czegoś z Oriona, wsiadł w samochód i ruszył do Białegostoku, by zrobić nalot na mieszkanie policjanta.

Ta sytuacja przypominała mu o czymś bardzo brzydkim z przeszłości. Przez całą drogę starał się być dobrej myśli i powtarzał sobie niczym mantrę, że najpewniej przesadza i nic się nie stało... a z drugiej strony znowu czuł się, jakby miał kilkanaście lat i za moment miał znaleźć swojego przyjaciela...

Na pewno wszystko jest w porządku! — powtórzył w myślach po raz enty.

Gdy tylko dotarł na Bojary i zaparkował pod blokiem Francuza, od razu zauważył jego insignię, zaparkowaną kilka miejsc dalej. Wysiadł ze swojego auta i na nieco odrętwiałych nogach podszedł do drzwi od klatki. Wybrał właściwy numer mieszkania na domofonie, jednak po kilku sygnałach połączenie zostało zakończone. Oli nie otworzył. Marcel spróbował jeszcze dwa razy, za każdym razem czując coraz większą panikę, ale kiedy i to nie podziałało, zadzwonił pod jakiś przypadkowy numer i po tym, jak otworzyła mu jakaś kobieta, która o dziwo spytała, o co chodzi, wdrapał się pospiesznie na odpowiednie piętro i załomotał w drzwi. Wcale się nie zdziwił, gdy odpowiedziała mu cisza, choć jednocześnie poczuł, jak coś ciężkiego przygniata mu serce.

Stał tak bezradnie kilka minut, zastanawiając się nieco rozpaczliwie, co powinien teraz zrobić i ostatecznie postanowił po prostu zadzwonić do policjanta. Prawdopodobnie powinien był to zrobić w pierwszej kolejności, jednak... chyba za bardzo przerażało go, że blondyn nie odbierze, a wtedy Marcel kompletnie postradałby zmysły.

Serce stanęło mu na moment, jak po kilku chwilach nasłuchiwania w skupieniu do jego uszu dotarł przytłumiony dźwięk dzwonka z mieszkania. Cholera jasna!

Co robić? Myśl, myśl, myśl! — rozkazywał sobie.

Usłyszał, jak ktoś wchodzi po schodach i znieruchomiał, spoglądając z nadzieją, aż będzie miał tego kogoś w zasięgu wzroku... ale okazało się, że ta osoba zatrzymała się piętro niżej, a następnie otworzyła drzwi i zapewne weszła do swojego mieszkania.

Powinien zadzwonić... no właśnie, gdzie? Na policję? I co im powie? „Cześć, nie zgubił wam się czasem jeden policjant?".

Nie był pewien, ile czasu stał pod tymi drzwiami, próbując wymyślić jakieś rozwiązanie, choć w rzeczywistości jedyne, co siedziało mu w głowie, to że jego koszmar może się właśnie powtórzyć i oczami wyobraźni widział, że za ścianą jego przyjaciel...

Kolejne kroki na schodach. Znacznie szybsze niż te przed chwilą.

— O, cześć, co ty tu robisz? — zawołał Francuz jeszcze na półpiętrze, wyciągając automatycznie słuchawki z uszu, kiedy dostrzegł, że pod jego drzwiami stoi Armiński.

— A ty? — zapytał głupio brunet, czując, jak wzburzają się w nim różne skrajne emocje, przez które nie był w stanie chwilowo logicznie myśleć.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz