5. Myślenie życzeniowe

3.8K 291 369
                                    

Kiedy Denis wygłaszał swoją pełną pretensji tyradę, Oliwier poczuł, jak nagle robi mu się gorąco, a krew zaczyna dudnić w uszach. Czyżby zalała go fala... wstydu?

Poczuł się strasznie głupio, bo wcześniej, gdy jechał do bliźniaków, miał wrażenie, jakby nie mógł doczekać się spotkania. Strasznie chciał zobaczyć młodego Armińskiego, podroczyć się z nim, wprawić go kilkukrotnie w zakłopotanie, zawstydzić... Może to i było infantylne, czy nawet naiwne pod pewnymi względami, jednak mimo wszystko spędził z nim cholernie przyjemne popołudnie.

No i nagle znaleźli się tutaj, młody widocznie poczuł się zachęcony i zagrał nieco odważniej, a Oliwier... zrobił coś ultra oliwierowego. To było tak bardzo w jego stylu, że już bardziej się nie dało.

Ten wybuch Denisa w zasadzie go nie zaskoczył. Może nawet się tego spodziewał. No bo ileż można? Jedyne co do tej pory robił, to wodził chłopaka za nos. To było do przewidzenia, że i młodemu się wreszcie znudzi. On zasługiwał, żeby to ktoś biegał za nim, a nie odwrót.

Zatem może dobrze się stało? Widok odchodzącego w gniewie Armińskiego wyzwolił w policjancie jakąś nutkę gniewu, ale może tak po prostu miało być? Nie wiedział jeszcze, jak jego ego zniesie fakt, że zachował się tak niehonorowo, ale może Denis skupi się wreszcie na sobie i tak będzie lepiej dla wszystkich.

Poobserwował chłopaka jeszcze kilka chwil, aż wreszcie się odwrócił i ruszył niezbyt pospiesznie w kierunku swojego samochodu.

Po prostu idź, tak będzie najlepiej — podpowiadał mu rozum. — Nie oglądaj się, nie wahaj. Młody się powścieka, poobraża, wszystko rozejdzie się po kościach i zacznie interesować się kimś innym.

Ale interesuje się tobą z jakiegoś powodu — zaatakowała go wątpliwość.

Bo jest młody i...

I głupi? Dobrze wiesz, że to nie tak. Nie znudziłeś mu się przez tyle miesięcy. On naprawdę na ciebie czekał, a ty jak zwykle stchórzyłeś, sam podejmując decyzję za niego — odezwał się w nim racjonalizm.

Będzie tego bardzo żałował. To się musi skończyć tak, że go skrzywdzę. Inaczej nie umiem — odpowiedział w kontrze lęk.

No to będzie. Ale przynajmniej będzie miał jasny dowód, że to nie to i na dobre się od ciebie odetnie.

Oliwier przystanął niespodziewanie i obejrzał się przez ramię. Och... tu wcale nie chodziło o skrzywdzenie Denisa. Tu chodziło o to, że w przypadku tego czarnego scenariusza, kiedy już coś spieprzy i Denis go pogoni... to Oliwier zostanie sam ze świadomością, że spieprzył być może swoją jedyną szansę na w miarę zdrową relację. Bał się, że Denis odkryje jego prawdziwą naturę i dojdzie do wniosku, że to nie tego oczekiwał.

Złość przejęła nad nim kontrolę, dlatego nie do końca racjonalnie myśląc, zawrócił się i dorwał Armińskiego, kiedy ten miał już wchodzić do klatki.

— Zaczekaj — poprosił, chwytając go za ramię.

Brunet odwrócił się i natychmiast zlustrował go na wpół zaskoczonym, a na wpół rozdrażnionym spojrzeniem. Nic się nie odezwał, jakby chcąc dać swoją postawą do zrozumienia, że on już swoje powiedział i więcej wysilać się nie zamierza.

— Masz rację — zaczął więc Oliwier. — Zwodziłem cię... ale nie robiłem tego intencjonalnie. Możesz mi wierzyć lub nie, jednak wcale wtedy nie kłamałem. Uwierzyłem, że może to nie jest najgorszy pomysł, skoro ty lubisz mnie, a ja ciebie... że może jakoś to będzie, może Marcel mnie nie zabije i może uda mi się tego nie spierdolić. Tylko że tak naprawdę się boję. Bo ja nie wiem, czy to twoje i moje chcenie wystarczy. To nie jest pierdolona bajka, gdzie zrobimy wszystkim na złość i udowodnimy, że w miłości nie ma rzeczy niemożliwych — wymawiając tę kwestię uciekł się do ironii. — Patrząc na to wszystko realnie, to jestem niemal pewien, że cię zawiodę i zobaczysz, że to wcale nie jest to, czego oczekiwałeś. Zobacz jak wkurwiam cię teraz — zaznaczył. — Dlaczego myślisz, że nawet jakbyśmy byli razem, to cokolwiek się zmieni?

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz