17. Tąpnięcie

4.9K 389 494
                                    

 19 maja 2018

Kiedy tylko wstał, odkrył, że czuje się trochę zagubiony i nie wie za bardzo, co ma robić. Matury oficjalnie się zakończyły, tak samo jak szkoła, więc chwilowo przestał mieć jakiś plan działania. Niby wiedział, że czekają go studia, wyprowadzka i tak dalej... ale to miało się stać dopiero za kilka miesięcy, a on potrzebował jakiegoś zajęcia teraz.

Niby nic nie stało na przeszkodzie, aby od poniedziałku zaczął prowadzić treningi w Orionie... ale z drugiej strony czuł, że zasłużył sobie na choć tydzień urlopu. To jednak było błędne koło, bo nie wiedział, co miałby ze sobą przez ten tydzień robić. Chyba... chyba nie potrafił prokrastynować. Odkąd tylko pamiętał, zawsze coś robił. Jak nie pracował w Orionie, to dawał jakieś korki albo się uczył. Do Argentyny planował lecieć dopiero w sierpniu, a Marcel wspominał, że w sumie mógłby zatrudnić go w Orionie od czerwca.

Czuł się z tym głupio i nie wiedział do końca, z czego to wynikało. Przecież to nie tak, że nigdy nie miał wolnego. Zazwyczaj w ferie czy inne dłuższe przerwy też nie robił niczego specjalnego, ale może zwyczajnie chodziło o to, że to było tylko tymczasowe i po jakimś czasie wracał do swojej rutyny? Teraz całe jego życie miało się zmienić i może przez to nie potrafił sobie zaplanować czasu, który został mu w Białymstoku?

Powałęsał się po domu, poszedł z psami do lasu, pomógł ojcu przy wzmacnianiu kojców, coś tam zjadł, podroczył się z Olką, obejrzał ze dwa odcinki jakiegoś serialu, ale kiedy go nie wciągnął, znowu zszedł na parter, sprawdzić, czy może tam nie działo się nic ciekawszego.

Alicja właśnie wylewała ciasto do foremek na muffiny i spojrzała tylko nieco zaintrygowana na syna, kiedy usiadł przy stole i ze znudzoną miną oparł podbródek na dłoni.

— No nie mów, że ci się nudzi — zażartowała.

— Tak trochę... — mruknął.

— Może poproś, żeby Albert z Mateuszem do ciebie wpadli? — zasugerowała.

— Chyba tak... — zaczął odpowiadać, ale niespodziewanie w kuchni pojawił się Wiktor i mu przerwał.

— Nie.

— Nie? — powtórzył zaskoczony i popatrzył z powątpiewaniem na brata.

— Nie. Idziesz ze mną — zdecydował Wiktor, po czym podszedł do lodówki i wyjął z niej... czteropak piwa.

— Okej...? — bardziej zapytał niż stwierdził Denis, nie mając pojęcia, o co może chodzić bratu.

— No to rusz się, na co czekasz? — fuknął, kiedy z powrotem znalazł się już przy wyjściu i zobaczył, że Denis nawet nie drgnął.

Alicja pomimo iż postanowiła udawać, że ta sytuacja wcale nie zwróciła jej uwagi, to nie mogła powstrzymać się od zadowolonego uśmiechu i tylko cudem nie parsknęła. Od razu domyśliła się, co zaplanował Wiktor i szczerze kibicowała, że ten zdoła dogadać się z bratem. Bolało ją, że chłopcy w ostatnim czasie nieco się od siebie oddalili, bo jeszcze parę miesięcy temu zdawało się, że stanowią zgrany duet. Mogli na sobie polegać, mieli swoje sekrety, chronili się nawzajem, zwierzali i rozumieli bez słów. W ostatnim czasie coś się popsuło, a skoro było to nawet widać gołym okiem, to musiało dziać się źle. Gorąco liczyła, że ten kryzys właśnie dobiegnie końca.

Denis zerknął krótko na mamę, która jednak zdawała się nie mieć nic do powiedzenia, więc po chwili przemyśleń posłusznie się podniósł i ruszył za bratem.

— Dokąd idziemy? — zapytał, gdy jakieś pięć minut później wyszli na zewnątrz i skierowali się do furtki z tyłu działki, która prowadziła do lasu.

Francuski piesek [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz