58 blase

3.4K 51 76
                                    

Spojrzałem na zegarek w sali matematycznej. Krótsza wskazówka przecina się na środku z trójkątem. Idealnie druga.

Pierwszy raz od dawna byłem na wszystkich lekcjach. Niesamowite. Oby ktoś mi to zapisał w specjalnych osiągnięciach na koniec roku.

Zerknąłem na moje prawo. Ben kreślił jakieś wzory długopisem po marginesie. Scarlett nie było.

Dlaczego? Nie miałem pojęcia. 

- Ale moim zdaniem, to akurat sporo się widujecie. Nie wiem, ona spierdala z domu do ciebie, sypia w twoim łóżku co drugą noc. Wiem, Arz u ciebie mieszkała, ale z Rosie chyba nawet nigdy nie byłeś całą noc, zresztą, nawet jej nie rżnąłeś.

Słowa przeleciały mi jakby obok ucha, kiedy skupiałem się na liczeniu, ale jebnąłem się w rachunku czwarty raz. Zjebany kalkulator, albo przykład. Spiszę od Scarlett, gdy nadrobi.

- Nie wiem, Ben. Jakoś jej nie wystarczam, skoro chce widywać się z Mikiem.

- A ty widujesz się ze mną.

- Jesteśmy chłopakami, to normalne, że spędzamy czas bez kobiet. Jak wychodzi z Violet na trzy kawy w Starbucksie, to nie narzekam, ale wiesz, chłopak i dziewczyna to trochę inaczej...

Ben zmarszczył brwi, spiorunował mnie wręcz wzrokiem, nawet niemal poczułem, jakby po moim ciele przeszedł prąd. 

Musiałem go wkurwić, ale czym? Przecież Ben powinien być po mojej stronie. W końcu, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a nawet, jeśli lubił Scarlett, to nadal ja byłem nad nią. Zawsze, i na zawsze.

Nie wiem ile trwała ta chwila nieustannego kontaktu wzrokowego, ale przerwał ją dzwonek, na co Ben od razu poderwał się z krzesła.

- Ale, żebym przyjaźnił się z szowinistą, seksualizującym każdą relację damsko-męską? Obrzydliwe, Blase. I pomyśleć, że sam przyjaźniłeś się z tabunem lasek...

- Każdą z nich przeleciałem - prychnąłem, odpychając ataki Bena. Jest samotny całe życie, w swoim pseudogejowskim świecie. Nie był żadnym specjalistą od związków, tym bardziej nie od relacji na linii kobieta - mężczyzna. Nie miał o tym pojęcia. Już nawet Mike miał większe prawo do tego. Chociaż o tym nie zamierzam z nim gadać.

Ben nigdy nie potrafił sam udźwignąć relacji romantycznej. Było to widać po Nisie, bo nie potrafił go ani odrzucić, ani wziąć. Widać też po jego akcjach z Aną, do której nijak nie startował. Był ewidentnie upośledzony w tematyce związkowej.

- Poza swoją byłą. No, o Anie też jakoś nie słyszałem. Weź się, Blase, porządnie zastanów. I nawet, gdyby Mike nie latał zakurwiony w Violet, to nadal jeśli sądzisz, że Scarlett cię zdradzi, to albo jesteś ślepy, albo żałosny. Ewentualnie, oba. 

Wypowiedział te słowa szybciej, niż zdążałem przetwarzać poszczególne zdania. Zgarnął zeszyt i piórnik z ławki.

Ja też wstałem, pakując się i wyciągając z piórnika kluczyki do szafki. Mamy trening za kilka minut.

- Najpierw zajmij się swoim życiem miłosnym, a potem komentuj obawy innych, bo gówno wiesz. A najlepiej pomyśl, czy wolisz posuwać Anę, czy może, by to Nise w ciebie pakował?

Stanął jak sparaliżowany. Nawet nie wiem, czy oczy zaszkliły się mu ze złości, czy ze smutku. Jeśli przesadzam, to na to właśnie zasłużył. Na przyszłość oszczędzi sobie takich komentarzy wobec mnie.

- Nie spodziewałem się tego po tobie, Blase. Zaufałem ci, naprawdę. - Już miał wychodzić, gdy jednak zawahał się, a następnie nachylił się nade mną. - Nie wierzę, że jedziesz mi po orientacji, kiedy sam chciałeś się ze mną lizać na imprezie. A, i z Nisem, to ja byłem na górze. 

bad boys fuck betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz