Nie wiem, ile razy przekląłem w głowie na samą myśl o niej, a co dopiero, gdy przerwała mi dość konkretną sytuację z Rose.
Miałem jej serdecznie dość i naprawdę, obrzydzała mi tylko samą Rose. Jak moja dziewczyna mogła przyjaźnić się z nią? Nie mam pojęcia, jak z nią wytrzymywała.
Zniszczony już wieczór upłynął mi w miarę szybko, bo krótko po przybyciu nieproszonego gościa zmyłem się tłumacząc, że muszę wracać do domu. W rzeczywistości poszedłem do Mike'a.
Sam nie wiem, co mnie do niego pokierowało, ale raczej nie myślałem wtedy racjonalnie. Wiedziałem, że będzie pierdolić o Violet, ale po części chciałem go wspierać po tym przypale na imprezie.
Gdy chłopak się zczaił, że może to podejść nawet pod jakieś tam niby molestowanie, wręcz załamał się nad tym. I nawet się mu nie dziwiłem, bo zjebał jeszcze bardziej ich relację, no i wyszedł na pojeba.
Miał teraz naprawdę przejebane, mimo, że był wtedy najebany, to pewnie szybko mu tego nie zapomną, jeżeli kiedykolwiek to w ogóle zrobią. Żałował tego w cholerę, ale czasu przecież już i tak nie cofnie.
Poprawiłem bluzę i poczekałem słownie pięć sekund przed jego domem, bo otworzył drzwi w trybie natychmiastowym.
Wymamrotał hej, stary i przywitaliśmy się, a potem rzuciłem gdzieś czapką i poszedłem po schodach do jego pokoju.
Miał wolną chatę, to znak, że ktoś tu pewnie jest.
I był, bo na kanapie w jego dużym i niesamowicie pustym pokoju siedział Nise, przekąszając jakieś tam chrupki.
Usiadłem koło niego, witając się w jakiś tam niezbyt wymagający sposób.
Moja relacja z Nisem nie należała do najbliższych - chłopak był miły i dobrze się z nim gadało, ale nie mieliśmy raczej wspólnych tematów. No i on chyba za mną nie przepadał, sam nie wiem, dlaczego.
Mike przyszedł do pokoju i wyłączył pilotem Pray 4 Love przy refrenie, a po chwili wepchnął się między nas.
- Nie mówiłeś, że przyjdziesz, Blase.
Spojrzałem na Mike'a, chrupiąc prażynki.
- A wolałbyś, gdyby mnie tu nie było?
Nise przysłuchiwał się dokładnie naszej konwersacji, a ja dostrzegałem go jedynie kątem oka.
- To znaczy, fajnie, że jesteś, ale... - tu przerwał - dlaczego przyszedłeś do mnie, skoro Ben jest sam na chacie?
Nasz trzeci towarzysz jakoś spojrzał krzywo na Mike'a słysząc imię Bena, kiedy próbowałem ułożyć sobie odpowiedź na pytanie.
Wstałem z kanapy i podszedłem do wieży, rzucając gdzieś na łóżko płytą Travisa Scotta.
Przeleciałem wzrokiem po pokaźnej kolekcji (w większości pirackich) płyt i sięgnąłem po Revenge, odpalając ją na maksymalnej głośności.
- Przyszedłem cię trochę rozchmurzyć, bo zbyt ponury jesteś.
Uśmiechnął się i burknął:
- To... miłe.
Wróciłem na swoje miejsce, a Nise wyglądał na dumnego ze mnie.
Zaczęliśmy konwersację o tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni. Nise opowiedział o Chloe, a ja utożsamiłem się z nim jak nigdy.
Poszedłem do domu jakoś nad ranem, wiedząc, że szkoła czeka na mnie z szeroko rozpartymi ramionami.
Nie byłem jednak gotowy na to, co stało się na matmie.
Przyszedłem spóźniony o trzy lekcje i trzy minuty, jednak niezbyt mnie to obyło. Odwiesiłem kurtkę przy tej Bena (obok niego wisiała jakaś różowa, a dalej jeansowa Rose) i ruszyłem w stronę najbliższej klasy.
Wszedłem do środka, gdy nie było jeszcze nauczyciela. Rose podeszła i od razu mocno mnie przytuliła, a ja pocałowałem ją jeszcze w progu.
Rozejrzałem się chwilę za swoim miejscem nie wierząc w to, co widzę.
Moje miejsce przy Benie było zajęte.
Przez jebaną Scarlett.
Rzuciłem plecakiem na ich ławkę, a Ben, pewnie już przyzwyczajony do tego typu akcji, nawet nie podniósł głowy.
- To moje miejsce.
Zmierzyła mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi.
- Ben pozwolił mi tu usiąść.
Spojrzałem na nią z góry, a mój kumpel tylko przewrócił oczyma.
- Nie dasz jej tu zostać, prawda?
- Nie.
Scarlett wzięła plecak i wstała z krzesła, wcześniej szepcząc coś Benowi na ucho, co spowodowało jego uśmiech i aprobatę.
Usiadłem koło niego i od razu spytałem:
- Czemu ona tu, do kurwy, siedziała?
- Bo ją, do kurwy, lubię?
Rzuciłem mu jakieś lekceważące spojrzenie, po czym wyjąłem długopis z plecaka i jakiś tam zeszyt.
- Czy cię do reszty pojebało? Ona jest...
- Czemu nigdy nic ci nie pasuje? - Uderzył o ławkę zeszytem. - Scarlett jest miła i da rady z nią pogadać, ale ty jej nienawidzisz, bo ma szczątki godności i nie chce patrzeć jak niemal pieprzysz się ze swoją laską na imprezie?
Spróbowałem uciszyć go wzrokiem, ale chyba mi nie wyszło.
Może i miał rację, ale i tak nie lubiłem jej. Nie zapowiadało się na zmianę mojego nastawienia do niej.
- Rób sobie co chcesz - stwierdziłem. - Chyba za mało ze mną gadasz, bo pierdolisz głupoty.
- Powiedział najlepszy przyjaciel Mike'a.
Westchnąłem na wspomnienie o nim, czując porażkę.
Cholera, wygrał.
- I swoją drogą, jakby cię to obchodziło - zaczął. - Mam pojutrze wolny wieczorek, więc możemy wybić - tu spojrzał na mnie sugestywnie - może przestanę pierdolić głupoty.
- Chętnie cię nawrócę - zaśmiałem się pod nosem, zaczynając bazgrać coś w zeszycie.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...