Środowe wieczory od niemal zawsze był moimi ulubionymi.
Zazwyczaj wydarzały się w nie przełomowe rzeczy, takie jak powiedzmy pierwsze zerwanie się ze szkoły czy inne tam pierwsze szlugi.
I w środę nawet poznałem Bena.
Pamiętam to jak wczoraj, bo mieliśmy wtedy jakoś po dwanaście lat. Chodziliśmy do innych klas i na pewno się kojarzyliśmy, ale oprócz tego, że leciały na nas te same dziewczynki, nic więcej nas nie łączyło.
Jakoś tak wyszło, że w szkole kilka kilometrów stąd urządzili oficjalne targi na temat zasad Newtona, czy czegoś takiego. Od ósmej do piętnastej mieliśmy łazić tylko po hali i wysłuchiwać tego naukowego pierdolenia.
Z racji, że od zawsze byłem niemal taki sam, znudziłem się już po godzinie. Desperacko szukałem wzrokiem kogoś, kto też chciał się stąd urwać, no i wtedy zagadał do mnie Ben.
Mruknął coś w stylu chyba ty też nie chcesz tu być, a ja mu tylko przytaknąłem.
I w ten oto sposób spędziłem z nim jakieś pięć godzin w kompletnie obcym mieście.
Pamiętam, że poszliśmy wtedy nad wielka rzekę, przez którą ledwo przeskoczyłem, a potem jedliśmy na spółkę lody czekoladowe. Nikt się nie skapnął, że nas nie było.
Tego dnia poznałem też Luke'a, dobrego przyjaciela Bena.
Luke chodził do szkoły z Mattem i Jamesem, a po za tym był jedyną osobą oprócz mnie, która spędzała czasem czas z Benem sam na sam.
Mieszkał jednak trochę dalej od nas, przez co trudniej było o codzienne spotkania czy jakieś tam imprezy, ale jakoś dawaliśmy radę.
Zadzwoniłem do drzwi, a Ben otworzył mi niemal od razu.
Przytulił mnie i wpuścił do środka, sam idąc do kuchni, pod pretekstem przygotowania jakichś tam frytek.
Rzuciłem bluzą gdzieś koło łóżka a moja czapka wylądowała koło najmniejszego kaktusa. Położyłem się i odpaliłem Netflix (chciałem obejrzeć konia z depresją), gdy usłyszałem dzwonek.
Pewnie Ben zamówił pizzę, pomyślałem.
Nie odpaliłem nawet czołówki, kiedy usłyszałem damski głos z dołu.
O cholera, Scarlett.
Wyszedłem nagle z pokoju i zastopowałem odcinek.
— Ktoś przyszedł, Ben?
Zerknąłem ze schodów w dół i niemal nie przekląłem na cały głos.
— Co on tu robi, Ben?
Ben spojrzał po nas z niby zagubionym uśmiechem.
— Blase przyszedł obejrzeć swój pojebany serial, bo mu się telewizor zjebał — wyjaśnił z uśmiechem. — Ale nie przejmuj się nim, jest raczej niegroźny.
— Co do kurwy? — Zjechałem po poręczy i stanąłem naprzeciw Scarlett. — Ten wieczorek miał być wolny, Ben.
— No bo jest wolny, dwie osoby to nie tłok.
Przygryzłem zdenerwowany wargę.
— Nie wiem czy wiesz, ale ja z Blasem za bardzo za sobą nie przepadamy, więc może lepiej pójdę...
— Nie — złapał jej rękę, zatrzymując ją. — Wiem, że między wami nie jest najlepiej, tylko nie wiem, dlaczego.
— Bo ona mnie, kurwa, wkurwia.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...