32 blase

8K 290 219
                                    

- Poszło w chuj łatwo.

Ben przewrócił oczami i wypił ostatni łyk jego ulubionego piwa, odrzucając szklaną butelkę na beton, przez co się stłukła.

- To Rosie. Nie mogło być trudno.

Wstał z ławki i przechodził się w jedną i drugą stronę, jak miał w zwyczaju, gdy był zdenerwowany. Zawsze tak robił, gdy gadaliśmy o Rose albo jeszcze Azalei.

- Chyba nie dało ci to żadnej satysfakcji,co nie?

- Ni chuja.

Ben zaśmiał się sarkastycznie, czego już nawet nie starałem się komentować.

- To znak, że ci na niej nie zależy, Blase. W ogóle.

Uderzyłem lekko dłonią w ławkę i niemal zabiłem go wzrokiem.

Nienawidziłem tego, jak Ben chwytał się tematu Rose za każdym razem w ten sam sposób. Zaraz znów zacznie wmawiać mi te zjebane uczucia do tej całej zjebanej Scarlett, pomyślałem. No dobra, może nie takiej zjebanej.

- Wiem na czym mi, kurwa, zależy, a na czym, kurwa, nie, okej?

- Powtarzasz się.

Kucnął przede mną i wpatrywał się we mnie z tym ironicznym uśmiechem, a ja zastygłem z wciąż tak samo obojętną miną.

- Robi się zimno.

Wyciągnąłem w plecaka Bena swoją zieloną bluzę, custom z drużyny, którą projektował Mike.

- Zabrałeś to Scarlett? - zmarszczył brwi.

No tak, przecież moja kłótnia z Rose była między innymi z powodu tej żałosnej pamiątki z drużyny.

- Chyba zostawiła ją ostatnio, jak była u mnie.

- Nigdy mi nie wspominałeś, że byliście sami, u ciebie.

- Byłbyś też, gdyby nie to, że najebałeś się w trzy dupy i zostałeś u Mike'a, pryskając wszędzie serem w spray'u.

Ben zmarszczył brwi, chyba przypominając sobie te całe wydarzenie.

- Poszedłeś wtedy po nią?

- Mieliśmy wyjść na fajkę, ja poszedłem po cieplejszą kurtkę, ale w końcu zostaliśmy u mnie. Nic specjalnego.

Ben pokiwał głową i zignorował już ten temat, sprawdzając telefon.

- Jutro ten zjebany bal.

Zaśmiał się, siadając w końcu na ławce koło mnie.

- Idziesz z Rosie, no nie?

- Ta, dzisiaj z nią jeszcze wychodzę, bo jej oficjalnie jeszcze nie zaprosiłem.

Zaczął pisać szybko w telefonie, a ja chyba dostrzegłem profilowe Scarlett. Odpaliłem więc sobie i mu po fajce, a on uśmiechnął się, bo chyba tego oczekiwał.

- Ty pewnie nie idziesz?

- Idę.

Spojrzałem na niego zaskoczony. Ben idzie na bal?

On zawsze omijał tego typu wydarzenia, szczególnie szkolne, bo nie przepadał za takim oficjalnym zbiorowiskiem ludzi. Nawet na imprezach nie szalał za bardzo, bo głównie siedział, pijąc i paląc.

- Z...?

- Scarlett.

Zakrztusiłem się dymem, przez co załzawiło mi się jedno oko.

On sobie żartuje, na pewno.

- Poważnie pytam.

- Poważnie odpowiadam.

bad boys fuck betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz