Byłam wdzięczna Violet, że o za dużo nie pytała. W milczeniu wróciłyśmy do domu. Ale nie była to niezręczna cisza. Po prostu każda z nas miała swoje do przemyślenia i do przeanalizowania. Jestem pewna, że Mike, ta dziewczyna, jak i sama impreza, na którą się nie wybrała, nawet na minutę nie opuścili jej myśli.
W poniedziałek jak zwykle spotkałyśmy się na drugiej krzyżówce od szkoły, jak zwykle Vi przyszła odziana w słuchawki i jak zwykle wyglądała na szczęśliwą. Ja też się lekko uśmiechnęłam na jej widok, jednak nie tak promiennie, jak ona sama.
-Hej! - Krzyknęła, przytulając mnie. Przy tym wypadła jej jedna biała słuchawka, a na tle leciał chyba ten cały Travis Scott.
Wiadomo, że sama z siebie by tego w życiu nie odpaliła. Ale czego Violet nie zrobiłaby dla Mike'a?
- To Travis? - Spytałam, śmiejąc się.
- Mhm...- Rzuciła, od razu włączając telefon i pokazując mi wyświetlacz Spotify. - Kocham tę piosenkę. Słuchałaś?
- Nie miałam okazji. Musiałam nadganiać z chemią. - Wytłumaczyłam. Nie zamierzałam tego słuchać.
Ruszyłyśmy w stronę szkoły, jedna obok drugiej.
- Jak to? Nie znalazłaś żadnego korepetytora?
W tym momencie przypomniałam sobie o propozycji Jamesa, ale nie chciałam zapeszać, bo w końcu brunetka o niczym nie wiedziała.
Jeśli go dziś zobaczę, podejdę i zapytam, pomyślałam. W tym momencie może być on moja ostatnia deską ratunku.
- E-e. Ale będę szukać. Mam jeszcze trochę czasu.
Koleżanka kiwnęła głową.
Na szkolnym podwórku świeciło pustkami. Widziałam może z trzy osoby, ale one po chwili też zniknęły. Nie chciałam wchodzić do budynku, bo powietrze było niesamowicie przyjemne. Stała tyłem do drzwi wejściowych, gdy Violet odezwała się cichym głosem.
- Kuźwa.
Podążyłam za jej wzrokiem, koncentrując się na tym co widzę.
Ekipa.
Stali po lewej stronie szkoły, niedaleko boiska i wejścia do hali. Dostrzegłam Mike'a, Bena, Matta, Jamesa i Luke'a. Nie było Blase'a, ale to bardzo dobrze. No, bardzo dobrze dla mnie. Zauważyli nas, każdy odwrócił się i przeskanował nas wzrokiem. Zwróciłam się z powrotem w strone Vi, ta jednak wciąż na nich patrzyła.
- Nie patrz. - Rzekłam tylko. Niepotrzebnie wymienia spojrzenia z Mikiem, skoro z niego taki palant. No kurde, powinna dać sobie z nim spokój, i to stanowczo.
- To on się tu gapi. - Obroniła się, tym razem spoglądając na mnie. - I ktoś ewidentnie obczaja ciebie. - Dodała z uśmieszkiem.
- Niby kto? - Zapytałam, znów spoglądając przez ramię.
James patrzył na mnie, a gdy jego oczy spotkały się z moimi, uniósł lekko dłoń i pomachał, uśmiechając się delikatnie.
Oddałam uśmiech i również pomachałam, nieśmiało wyciągając rękę.
Wróciłam wzrokiem do Vi, śmiejąc się pod nosem. Ta zrobiła na to wielkie oczy, biorąc mnie pod pachę, i odciągając w stronę ławki.
- James, hmm?
- Ha ha ha, śmieszne. Poczekaj, muszę skoczyć do łazienki.
- Iść z tobą? - Spytała.
- Jeśli boisz się, że Mike do ciebie podbije, gdy zostaniesz sama, to tak.
CZYTASZ
bad boys fuck better
Teen Fiction-hashtag na tt: #bbfb- Niektórzy po prostu są dla siebie stworzeni. Tacy ludzie muszą być razem, a ich związki należą do tych najbardziej udanych. Ale co jeśli nie potrafią stworzyć zdrowej relacji? Te osoby powinny zerwać i ledwo radzić sobie samo...